Nie wiem jaki dla Was ma wydźwięk ta nazwa, ale moim zdaniem idealnie pasuje do romantycznego projektu. Brzmi jak nie z tego świata i co więcej ona jest nie z tego świata! Oryginalna Majula to miejsce w świecie, które nie ma co prawda nic z romantyczności (wiecie, świat nieumarłych i takie tam:)), ale sama Majula kojarzy mi się całkowicie odmiennie, z miejscem cichym, eterycznym i tajemniczym. Dla zainteresowanych:
klik!
Pomysł na ten projekt przyszedł do mnie, jak większość z resztą, niespodziewanie i mimo, że już zaczęłam planować i rozpisywać projekt na tę włóczkę, zmieniłam zdanie bez zastanowienia i pozwoliłam rządzić mojej wyobraźni. I wcale nie żałuję.
W zasadzie pomysł na sesję wydał mi się oczywisty - Majula leży nad skalistym klifem, a w tle świeci nisko zachodzące słońce. A że akurat planowaliśmy jechać do Ustki to miałam zamiar wykorzystać nasze klify, może i nie skaliste, ale równie piękne. Oczywiście wymagany był również zachód słońca. Udało mi się skończyć projekt akurat na wyjazd! A tu klapa. To w ogóle nie było to, nie zmuszaliśmy się więc do fotografowania i po prostu odpuściliśmy, planując sesję jak tylko wrócimy do domu.
Tydzień był dość pracowity, a weekend jeszcze bardziej, więc dopiero wczoraj udało się uwiecznić Majulę na zdjęciach. Wybraliśmy w tym celu bardzo tajemnicze, opuszczone i romantyczne miejsce, co prawda pełne pokrzyw i komarów, które zjadły Mateusza, ale jednak romantyczne :)
Oto nasz duet, czyli Majula i stary pałacyk w Stoszycach:
Sweterek jest szeroki i zwiewny, wiecie już, że to moja ulubiona forma. Dekolt i rękawy są bardzo proste, by nie odwracać uwagi od moim zdaniem najważniejszego! Misternej ażurowej bordiury wykończonej mnóstwem słodkich pikotków!
Dzierganie bordiury było czasochłonne. ale tak bardzo satysfakcjonujące, że na pewno nie będzie ona moją ostatnią :) Przerobiłam tysiące oczek, plotąc ten ażur z prawej jak i z lewej strony, w połowie już znając go na pamięć. Mimo wszystko dzierganie i oglądanie/czytanie nie mogło mieć miejsca. Za to podczas dziergania całej Majulowej reszty - jak najbardziej! Cała praca zajęła mi w sumie około 3 tygodnie. Niestety raz musiałam spruć ponad 20 cm, ponieważ zbyt lekkomyślnie zignorowałam jaśniejszy pasek koloru, wmawiając sobie, że przecież rozpłynie się w tym morzu oczek. Nie rozpłynął. Mam za swoje :).
Dekolt jest nie za głęboki, ale i nie przylega bardzo do szyi. Myślę, że jest w sam raz. A wykończyłam go prosto i skromnie,tak by pasował do równie prostych wykończeń rękawów.
Dziergałam z Milis od Julie Asselin w tym jaśniejszym odcieniu Ancient Gold, którego zużyłam niecałe 3 motki. Ten kolor nie jest intensywny, ale ma bardzo ciekawy odcień, który podczas przerabiania nabiera wyrazu! W końcu mam drugi sweterek w jednym z moich ulubionych kolorów!
I jeszcze zbliżenie na bordiurę...
Zdjęcia oczywiście robił Mateusz - jak już wspomniałam, poświęcił się okrutnie i dał zjeść komarom, które jakimś cudem omijały mnie z daleka, czego nie mogę powiedzie o metrowych pokrzywach:)). Obróbką zajęłam się jak zawsze ja, ale tym razem sprawiało mi to jeszcze więcej przyjemności. Zagłębiłam się w nieodkryte przeze mnie rejony photoshopa i dałam upust swoim fantazjom :) Bardzo jestem ciekawa Waszych opinii!
Pozdrawiam ciepło!
Marzena