Pokazywanie postów oznaczonych etykietą boho. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą boho. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 22 września 2019

Mieszkaniowe sprawy: mały pokój, część 1.

Tak dawno nie pisałam nic o urządzaniu mieszkania! Co prawda pokazałam Wam ostatnio balkon, ale niekoniecznie liczy się jako "wnętrze" i poza tym zrobiony był już rok temu :). A dziś chciałabym napisać o czymś całkiem świeżym. 

Gdy urządziliśmy kuchnię, salon i łazienkę to dość mocno zwolniliśmy. Gdzieś tam udało nam się położyć drewno na skosach, kupić łóżko czy szafę, wykończyliśmy przedpokój, o którym Wam kiedyś opowiem, dokupiliśmy brakujące elementy do salonu, ale przez ostatnie parę lat zdecydowanie mniej intensywnie działaliśmy w temacie urządzania. 
Gdy wyniosłam się z farbowaniem do pracowni, a następnie zamknęłam sklepik, opustoszał pokój na poddaszu. Ten tak zwany "mały pokój" (każdy ma chyba mały i duży pokój:)). Trzymałam tam swoje graty do szycia i fotografowania, więc nazywaliśmy go przez moment "moim pokojem". Teraz jest już to oficjalnie przyszły pokój komputerowy/szyciowy/gościnny. Czyli takie biuro połączone z pracownią, z odpowiednim miejscem do ugoszczenia potencjalnych gości. Brzmi jakby wcale nie był taki mały :)

Nigdy wcześniej specjalnie nie zastanawialiśmy się nad tym jak chcielibyśmy go urządzić. Pokój sobie po prostu był i czekał na swoją kolej. Wyniesienie się z niego ze sklepikiem, kupienie drugiego komputera oraz chęć (no czas najwyższy) wyniesienia z salonu obecnego sprzętu, zmotywowało nas do pracy. No i przyszła jesień, a my jesienią zawsze coś musimy wymyślić do roboty. 

Pomysł na wystrój przyszedł nagle - zainspirowało mnie pewne zdjęcie w sieci, pokazałam Mateuszowi, opisałam koncepcję, opowiedziałam jaki klimat możemy stworzyć w tym pomieszczeniu i obojgu nam przypadło to do gustu. Postanowiliśmy odrobinę zaszaleć! Od początku nie chcieliśmy mieć dokładnie takich samych wystrojów w każdym pokoju - chcemy trzymać się bieli i jasnych odcieni, drewna i skandynawskiego klimatu z rustykalną nutą. To drugie uzyskaliśmy na górze, kładąc białe deski na skos, a teraz dodając tam odrobinę wikliny (ale sypialnia dalej w powijakach, przyjdzie na nią pora po małym pokoju), albo kupując stolik kawowy ze starych desek. Chcemy by każdy pokój był jasny i przytulny, ale miał odrębny charakter. Mały pokój to miejsce, w którym będziemy spędzać sporo czasu. Głównie ja, bo pracuję w domu. To pokój do zabawy, pracy i tworzenia i chcieliśmy by był przytulny i miły dla oka, jednocześnie trochę szalony i poprawiający nastrój. A przede wszystkim inspirujący! Puściliśmy wodze fantazji i poszliśmy w kierunku boho :) Co prawda nie lubię takiego kategoryzowania, bo z pewnością sporo rzeczy w stylu boho się tam nie pojawi, bo nadal lubimy minimalizm, wiec nie nawrzucamy tam szpargałów, ale będą kwiaty (już zaczynają opanowywać nasz salon!), kolory, tkaniny, wzory i kształty. Póki co gotowa jest podstawa i o tym będzie dzisiejszy post.

Podstawa czyli oprawa. Złożyliśmy zamówienie w zaoceanicznym sklepie internetowym (Urbanwalls) na główny jej element - zdjęcie, którym się inspirowałam, pochodziło właśnie ze strony tego sklepu - i zaczęliśmy przygotowania. 
Na początku należało odmalować ściany. Farbowanie niestety wiąże się z chlapaniem i wierzcie mi, że zamalowanie barwników, nawet dobrą farbą, wcale nie jest takie proste. Potem oczywiście położyliśmy listwy oraz, w końcu, zamontowaliśmy każdy kontakt (nigdy nie zostawiajcie tego na później!:)). Przesyłka ze sklepu dotarła do nas, co nas bardzo zaskoczyło, błyskawicznie i mogliśmy zacząć nadawać pokoikowi charakteru!

Paczka, która do nas dotarła zawierała gruby rulon pięknych kwiatowych naklejek ściennych. Szukaliśmy najpierw czegoś na polskim rynku (naklejek albo tapet), ale bez powodzenia. Tylko te jedne odpowiadały nam klimatem, stylem i kolorami! Celowaliśmy w miodowe, ciepłe odcienie, zieleń i odrobinę różu. Nie chcieliśmy przyciemnić pokoju, a wręcz rozświetlić go kolorami! Więc chociaż podobała nam się pewna czarna tapeta w barokowe kwiaty, to jednak odpuściliśmy - czerń przytłoczyła by ten niewielki pokój.

Zanim jednak mogliśmy przejść do rzeczy, należało naklejki wyciąć i (dla mnie to oczywiste!) posegregować. Lubię robić takie rzeczy.
 

Zestaw zawierał w sumie 30 kwiatów i 20 liści. Naklejek nie trzeba wycinać wzdłuż krawędzi wzoru, na szczęście:) By ułatwić pracę producent proponuje zostawić spory margines. 
Podzieliłam je w zależności od wielkości i koloru. Używaliśmy tylko tych dużych kwiatów oraz liści. Taki podział pomógł nam w komponowaniu zestawów. A można było podejść do tematu na kilka sposobów. Naklejać kwiaty oddzielnie, tworzyć małe grupki, albo spore zestawy. Opcji było mnóstwo! Trochę mnie to przytłoczyło, ale kilka głębszych oddechów i jakoś się udało :)

Na początku ustaliliśmy ile ścian chcemy obkleić. I byliśmy jednogłośni - jedną! Nie chcieliśmy przesadzić (o co łatwo, gdy nas coś zachwyci). By było ciekawiej wybraliśmy ścianę ze skosem, tę na przeciwko drzwi. Kolejna decyzja dotyczyła wielkości zestawów. Obejrzeliśmy realizacje innych osób oraz autorki naklejek i najbardziej podobały nam się większe zestawy, gęsto przeplatane liśćmi i kolorami, gdzie naklejki nachodzą na siebie tworząc trójwymiarowy efekt. Pozostało jeszcze ustalić czy chcemy by kwiaty "zaginały się" na sufit lub sąsiadującą ścianę czy może jednak kończyły równo z nimi. Zdecydowanie wolałam tę drugą opcję. 
Używając taśmy papierowej (kiedyś widziałam coś takiego u Pimposhki:)), zaznaczyliśmy na ścianie miejsca, w których będą stały meble i dekoracje. Znajdzie się tam krótszy bok biurka, kanapa i zabudowanie skosu. Dzięki temu wiedzieliśmy jakie miejsca na ścianie będą widoczne, ile mamy miejsca itp. Plan był taki, żeby kwiaty wystawały zza kanapy, z listwy, z krawędzi ściany - bardzo lubię taki efekt!
I wydaje się, że to już wszystko, można naklejać! Ale nie... teraz najtrudniejsze! Czyli układanie zestawów, tworzenie kompozycji, dobór kolorów... Naklejkę użyć można tylko raz, więc nie chcieliśmy popełnić gafy.

Na niższej wysokości mogliśmy próbnie mocować elementy na ścianie, ale najwyższy zestaw znajdować się miał pod sufitem, więc wykonaliśmy próbę na podłodze:
 
Następnie skleiliśmy wszystko taśmą, przymierzyliśmy do ściany i zaznaczyliśmy strategiczne miejsca ołówkiem, by się nie pomylić podczas naklejania. Jeszcze tylko fotka, by zapamiętać efekt i do roboty!

Naklejanie okazało się banalnie proste! Wymagało to od nas delikatności przy odklejaniu i starannego dociśnięcia naklejki, w celu usunięcia bąbli powietrza. Jeśli coś nie szło po naszej myśli, to mogliśmy bez paniki to poprawić. Łatwiejsze niż się wydaje, serio! Ten gif idealnie pokaże Wam jak wyglądał proces naklejania ułożonej kompozycji:

Moim zdaniem nie należy usilnie chcieć pokazać jak najwięcej naklejki - niektóre kwiaty, jak ten pierwszy, to tylko skrawek wystający z sufitu. Liście też są mocno wsunięte pod kwiaty. To daje bardziej "naturalny" efekt. Jak w przyrodzie!

Ten biały kwiat miał wąskie płatki, co pozwoliło nam w łatwy sposób wysunąć na wierzch dwa z nich na ostatni, różowy element. Po prostu nie usunęliśmy z nich (płatków) papieru i dopiero gdy wszystko było gotowe, nakleiliśmy je na wierzch, dzięki temu zrobiło się bardziej trójwymiarowo :)

Po prawej będzie stała kanapa i kawałek tego zestawu będzie za nią schowany.

Styl tych kwiatów jest zupełnie inny od tego co widywałam w sklepach - są malowane, ale nie jest to popularna akwarela, która już mi się opatrzyła. 

Zaraz pokażę Wam całość, ale najpierw muszę opowiedzieć o drugiej rzeczy, którą zrobiliśmy by zakończyć pracę nad oprawą! :) Nasze poddasze ma dość strome skosy - na samym dole, w najniższym miejscu jest tylko około 20 cm. Dobrze to widać na pierwszym zdjęciu wpisu. Zostawienie tego w ten sposób, odsłoniętego, nie wchodziło w grę - wygląda to nieestetycznie i wizualnie zmniejsza pokój. Od początku planowaliśmy zabudować te skosy, zaczynając tak mniej więcej kilka centymetrów pod oknem. Wszystko poniżej nie nadaje się do użytku, co najwyżej do przechowywania. Odwlekaliśmy pracę nad tym, bo mając jakieś 8 metrów skosu, musieliśmy liczyć się ze sporym kosztem wykonania mebli na wymiar (i to w takiej najprostszej, nudnej wersji). Bo taki był nasz pierwszy pomysł. Szafki! Ale czym dłużej o tym myśleliśmy, tym mniej podobał nam się ten pomysł. To znaczy... nie, pomysł jest super, ale nam takie proste, białe fronty po prostu nie pasowały do klimatu jaki stworzyliśmy i chcemy stworzyć na poddaszu. Sypialnia ma rustykalny charakter, mały pokój ma być bardziej boho... Zaświeciła się w mojej głowie lampka, poleciałam sprawdzić jak mogłoby to wyglądać (zdecydowanie nie byłam pierwsza - znaleźliśmy mnóstwo pomocnych zdjęć podobnych realizacji), przedyskutowaliśmy sprawę i zaczęliśmy planować. Zamówiłam próbki...

Piękny jest ten mauve, ale wygrała ochra. Lepiej wpasowywało się w klimacik :)

A gdy już podjęliśmy decyzje i zrobiliśmy zakupy, należało wziąć się do pracy! Każdy miał swoje zadanie, Mateusz mocował...

 A ja wzięłam się za szycie! I po kilku dniach pracy mały pokój, a raczej jego oprawa, wygląda tak:  

I widok na całokształt:

Postanowiliśmy zasłonić skosy materiałem, mocno marszczonym, ciężkim i pasującym do klimatu pokoju :) W sypialni zdecydujemy się na tkaninę lnianą lub imitującą len - jasną, z delikatną fakturą. 

Zamocowaliśmy klasyczny, cienki karnisz w kolorze mosiądzu. Skróciliśmy maksymalnie jego odległość od ściany, tak by nie powstała zbyt duża szpara. Tę, która była nieunikniona, zakryliśmy falbanką. Podzieliliśmy kotarę na trzy części by łatwo było ją odsuwać w wybranym miejscu. 

By nie powstawała luka w miejscu wsporników, wykonałam nacięcia po lewej stronie tunelu (pomysł Mateusza!:)) Dzięki temu wspornik nie blokuje materiału. Rozcięcia obszyłam tak jak dziurki od guzików.

Pod skosem planujemy postawić dwuosobową, rozkładaną kanapę (w beżowym kolorze):

A po lewej stronie, na ścianie naprzeciwko okna, będzie stało prawie dwumetrowe drewniane biurko z malowanymi nogami. Planujemy zrobić je sami! Wszystkie meble będą w podobnym klimacie - lekko rustykalne i w ciepłych odcieniach. Postawimy sporo zielonych kwiatów, powiesimy obrazy, półeczki, postawimy lampę, położymy dywanik... ja już to widzę i bardzo chcę już tam pracować i tworzyć! 

Pod oknem będzie stał stoliczek do szycia. Za zasłonką jest nawet gniazdko, które idealnie przyda się do podłączenia maszyny!

Po prawej postawię komodę, w której trzymać będę materiały i wszystkie szyciowe i dziewiarskie akcesoria. 

Mieliśmy trzy podejścia do szycia - na szczęście tkanina była długa, więc miałam z czego poprawić. Na początku zrobiliśmy za wąski tunel i za krótką falbankę. Następnie za długą falbankę, która nie trzymała pionu, tylko smętnie zwisała. Potem... uwaga! Sprułam wszystkie szwy, żeby zrobić kolejną poprawkę. Nałożyliśmy w miejscu szwów flizelinę, która usztywniła materiał, delikatnie skróćiliśmy falbankę i w końcu się udało.

Czy zasłonki będą praktyczne? Pod skosami nie będziemy trzymać rzeczy często używanych. Od tego mamy szafę, szafki, regał, plus będziemy wykonywać jeszcze dużą wnękową szafę w sypialni i kupimy nowe meble, o których Wam wyżej wspomniałam. Nie magazynujemy, więc nie musimy starać się wykorzystywać idealnie każdej przestrzeni w domu. Mieszkamy sami, w trzech pokojach, mamy sporo miejsca :) Kupiliśmy w Ikei niskie, koszykowe komódki, jeszcze ich nie złożyliśmy, więc nie mam zdjęcia. Póki co cztery na próbę - zobaczymy ile rzeczy uda nam się w nich poukładać. A są to na przykład świeczki i przeróżne ozdoby do domu, które wyjmuję raz na jakiś czas, moje suszone kwiaty do zdjęć, akcesoria do pakowania paczek, świąteczne i choinkowe ozdoby... Szuflady będą zdecydowanie wygodniejsze niż pojemniki.
Oprócz tego dwie duże walizki, które w końcu udało się gdzieś zmieścić!
Być może, gdy zabraknie mi miejsca na moje materiały czy sprzęty do szycia, to wygospodaruję tam kawałek miejsca dla siebie, zaraz przy rozcięciu, żeby wszystko było pod ręką.

Chociaż pomysł jest raczej niestandardowy, to bardzo nam się spodobał! Wyszło dokładnie tak jak chcieliśmy. Gruby materiał, z brzoskwiniową fakturą (Velvet-klik!) i w ciepłym, głębokim kolorze, dobrze wpasowuje się w boho klimaty.
 
Szkoda, że jeszcze sporo do zrobienia, bo chciałabym już się tam wprowadzić!
 
Kwiatowa ściana okazała się idealnym tłem do sesji zdjęciowych - właśnie dziś ją przetestowaliśmy :) Mam trochę do pokazania!
 
Pozdrawiam Was ciepło,
Marzena