Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mavala. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mavala. Pokaż wszystkie posty

Trzepot rzęs, czyli Mavala Eye-Lite Double Lash Night Treatment






Po mojej przygodzie z odżywką RapidLash entuzjazm osłabł, a dlaczego pisałam przy tej okazji KLIK!

Pomyślałam, że dobrą alternatywą stanie się odżywka Mavala Eye-Lite Double Lash Night Treatment. I dzisiaj napiszę o niej parę słów. Skład nie zawiera niczego niepokojącego na pierwszy rzut oka, działanie na pewno nie jest spektakularne, lecz stosowałam ją od października do końca stycznia wyłącznie na noc.


W tym czasie zauważyłam, że kondycja rzęs uległa poprawie. Przestały wypadać, a w zasadzie zmniejszyła się częstotliwość wypadania rzęs. Nieznacznie uległy wydłużeniu. Może też stały się bardziej sprężyste? Tak mi się wydaje. I tyle :)
Możliwe, że działanie byłoby lepiej widoczne gdybym nakładała odżywkę regularnie, a tego nie robiłam. Głównie dlatego, że z czasem zauważyłam wzmożone łzawienie i przekrwione oczy. Poza tym nie zawsze o tym pamiętałam ;)


Produkt jest ważny przez 6 miesięcy od daty otwarcia, krótko i radzę kontrolować ponieważ im bliżej końca tym bardziej zmieniała zapach. Bardzo wydajna i nie sądzę, by podczas regularnego używania zużyć ją do końca. 


Aplikator to klasyczna spirala, konsystencja żelowa o białym zabarwieniu które zanikało na moich rzęsach.

Pojemność 11ml w cenie ok. 11 funtów.

Nie sądzę abym ponowiła zakup, choć na pewno to było dużo lepsze doświadczenie niż z RapidLash oraz jej pochodnymi. Co więcej, tropiłam za wiadomościami wobec chwalone Xlash, ale nigdzie nie trafiłam na pełen skład INCI. Zachęcam przy okazji na świetną recenzję odżywki do rzęs na blogu Lipstick and Kids. Do tego polecam dyskusję pod postem :D

Moje ostatnie podejście to Artdeco Lash Growth Activator głównie za sprawą tuszu Gosh Growth, który kupiłam po recenzji Kaczmarty Tusz faktycznie działa i widać po nim efekty, ale jak lubię silikonowe szczoteczki to tak tym razem jestem na nie :( Rani górą linię rzęs i to powstrzymuje mnie przed kolejnym zakupem, stąd pomysł na odżywkę ArtDeco. Jak na razie mam za sobą dwa tygodnia stosowania i widzę pozytywne przyjęcie. W tym sensie, że nic złego nie dzieje się z moimi oczami.

Ciągnie mnie w kierunku wspomagania, by poprawić kondycję moich rzęs lecz nie za wszelką cenę. Mam w swoich zasobach słynne serum Eveline, które jest dobrze jako baza pod tusz. Niezmiennie sięgam po bazę z Shiseido. Zaliczyłam także epizod z RevitaLash, a przede mną Dior.

A jak to jest u Was? :)
Pozdrawiam :)

Nowości :)


Zaprezentuję Wam dzisiaj kilka nowych rzeczy, które wpadły spontanicznie do mojego koszyka podczas rozglądania się za zakupami dla moich Mikołajek, bo mam dwie :*
Przy okazji zdradzę Wam, że nie ma chyba nic przyjemniejszego niż szukanie prezentu dla drugiej osoby :)))

Stwierdziłam, że to dobra okazja, by pokazać swoje zakupy. Nic wielkiego, raczej produkty, które w jakiś sposób chodziły za mną, lecz nie były one sprecyzowane.

Na pierwszy ogień idzie Tweezerman Pedro Smoothing Stone. Od dawna miałam ochotę na zakup, ale jakoś ciągle mi to umykało. Stwierdziłam, że potrzebuję czegoś, co kupię raz a dobrze. Po pierwszych testach zapowiada się na długą i owocną relację. Kosztuje ok. 17 funtów, patrząc na jakość i wykonanie jestem przekonana, że to świetny wybór. Na pewno wrócę do tematu za jakiś czas :)


Mavala Double Lash, to odżywka do rzęs. Od czasu nieszczęsnego RapidLasha śledziłam na bieżąco różne informacje na ten temat. Stwierdziłam, że nie będę ryzykować z firmami, które podają INCI w dziwny sposób jakby nie był pełen, są mi zupełnie nieznane i nie budzą mojego zaufania. Mavala Double Lash ma dość ciekawy skład, ale widzę, że na szczęście zupełnie inny niż ten zamieszczony na KWC. Praktyczny aplikator i ... zaczynamy wspomaganie. Zobaczymy co z tego wyniknie. Nie rujnuje portfela, koszt to 11 funtów :)


Real Techniques Miracle Complexion Sponge, cudowne jajo do makijażu :) Zdecydowałam się ze względu na inny rodzaj gąbki niż w słynnym BB oraz ciekawe ścięcie. Zobaczymy jakie się okaże w praktyce :) Na pewno jest to dla mnie dużo bardziej kusząca wersja niż BB.



Sleek Vintage Romance, tak i ja w końcu uległam. A nie sądziłam :D Co prawda jeszcze nie wiem, czy paleta zostanie ze mną, lecz niektóre kolory są bardzo moje.



Maybelline EyeStudio Master Duo Black Lacquer Thin or Thick Glossy Liquid Liner, zaciekawił mnie ze względu na aplikator. Do tego od dłuższego czasu szukałam dobrej jakości czarnego eyelinera. Na początku marzył mi się taki w pisaku, ale dałam sobie spokój po kolejnych testach. Żaden mnie nie zadowolił, a dobry liner to dla mnie taki, który charakteryzuje się świetną trwałością na gołej skórze. Mam mocno przetłuszczające się powieki i potrzebuję czegoś, co nałożę na szybko bez zbędnych ceregieli a jednocześnie zapewni mi to nienaganny makijaż przez cały dzień. Kolejna rzecz, rodzaj kreski. Lubię eksperymentować. I okazuje się, że dzięki temu cudakowi mogę to czynić do woli :)

Pierwsze wrażenia są bardzo na plus! Pomimo, że nie jest wodoodporny, to w ciągu dnia nie ściera się, nie kseruje, jest na miejscu :) Do tego kolor, boska czerń! Nie blaknie, nie kruszy się. I jeszcze ten połysk

Tutaj możecie zobaczyć jedno pociągnięcie.



A tutaj próbka koloru po jakimś czasie ;)



Z demakijażem nie ma problemu, wbrew pozorom dobry micel i po sprawie :)
Jedyna trudność to aplikator, muszę się do niego przyzwyczaić. Oswoić :)




Będę na pewno o nim pisać więcej za jakiś czas i liczę, że wrócę z dobrymi wiadomościami :)

Co u Was dobrego pojawiło się w październiku? :)

Pozdrawiam :)