Piaskowe lakiery
szturmem weszły na rynek zdobywając spore rzesze wielbicielek. Na początku
były to wszędobylskie OPI, ale pomimo całej mojej miłości do marki niestety nie
ujęły mnie. Rozpoczęłam poszukiwania
pośród innych firm i w taki oto sposób trafiłam na Kiko oraz Zoyę.
Z
racji, że nie mogłam zdecydować się, którego koloru użyć w
pierwszej kolejności postanowiłam połączyć je ze sobą i w taki też oto sposób
pokazuję je dzisiaj w prawie pełnej krasie. Dlaczego prawie, otóż wyjaśnię to w podsumowaniu
Z Kiko miałam trudną relację, nie jest to marka, która
zdobyła moje uznanie, lecz powoli pojedyncze produkty przekonują mnie do tego,
że warto czasami się wyłamać i dać drugą szansę. Ich kosmetyki nie są drogie,
dostępność dla mnie bardzo dobra a poszczególne serie sprawiają, że zmieniam
zdanie. Na pewno przybliżę Wam swoich ulubieńców i dzisiaj korzystam z okazji,
by zaprezentować serię, Sugar Mat a
w szczególności jeden z kolorów.
Paleta kolorów Sugar Mat zasługuje na uwagę
Na początek wybrałam
dla siebie kolor Black, ponieważ mam słabość do takich kolorów i
wiedziałam, że wykorzystam go najczęściej. W ramach HexxBOX’a inny odcień
dostała
jedna z Uczestniczek także wypatrujcie:
D
Konsystencja lakieru
jest dość gęsta, ale o dziwo! Bardzo dobrze się nakłada, nie ma problemów, które
występują w serii podstawowej, choć z drugiej strony to także jest uzależnione
od koloru. Jeżeli macie ochotę poznać lakiery Kiko, a nie miałyście do tej pory
okazji zapraszam do udziału w akcji
Nowy
Dom :)
Pędzelek wygodny,
długość oraz sprężystość włosia na plus. Na dodatek już pierwsza warstwa świetnie
kryje i bardzo szybko schnie!
Trwałość. Tutaj
muszę przyznać, że w postaci bazy wystąpiła odżywka Nail Tek CITRA II i nic
poza tym. Wiadomo, top popsułby cały efekt a tego nie chciałam. Odrobinę bałam
się jak wpłynie chropowata powierzchnia paznokcia na moje zachowanie, gdyż nie
toleruję tego u siebie żadnych wypukłości itd. rzeczy. Każda dodatek w takim
stylu wyzwala we mnie dziką żądzę drapania...
W każdym razie piaskowe
wykończenie nie stanowi dla mnie problemu. Uff: D i mogę cieszyć się
efektem bez względu na okoliczności.
Pomimo różnych prac
domowych i nie tylko lakier świetnie sobie poradził w mało przyjaznych
warunkach, nie odprysnął, nie powstały żadne ubytki. Nosiłam taki mani chyba
przez 4 czy 5 dni. Pewnie przedłużyłabym ten okres, ale zwyczajnie znudził mi
się i miałam ochotę na coś innego.
Zoya Pixie Dust
była pierwszym wyborem, który zapadł od razu po obejrzeniu zdjęć reklamowych.
Wiedziałam, że muszę mieć któryś kolor i to bardzo: D Tak też się stało.
Zoya, Pixie Dust
Chyna to świetna
nasycona czerwień, która zauroczyła mnie od pierwszego spojrzenia. Jest to
klasyka w dobrym wydaniu, podobnie jak czerń.
Lakier ma rzadką
konsystencję, lecz nie rozlewa się po płytce paznokcia. Jest zdecydowanie
dużo bardziej płynna niż Kiko, które zadziwia gęstością. Do idealnego pokrycia
wystarczą 2 warstwy, choć możemy śmiało dołożyć i trzecią, lecz nie jest to
konieczne.
Schnie nieco dłużej
niż Kiko, Sugar Mat Black, co odrobinę mnie zaskoczyło. Czas schnięcia
kojarzy mi się z efektem wtapiania się lakieru w płytkę paznokcia. W przypadku
Sugar Mat widzimy, że lakier zmienia strukturę od momentu pierwszej kropli na
płytce paznokcia, po ostateczne pociągnięcie. W Pixie Dust Chyna wygląda to
inaczej. Uważam to za pewną ciekawostkę:)
Pędzelek jest
bardzo wygodny, świetnie się nim operuje i widzę, że to duży atut, który
zachęca mnie do kolejnych zakupów z tej firmy.
Trwałość podobna
jak w przypadku Sugar Mat także pod kątem odczuwania piaskowej warstwy na
paznokciach. Nie mogę się do niczego przyczepić;))) Zdradzę tyle, że dawno temu
szukałam odpowiednika dla ulubionego lakieru
Sally
Hansen RISKY BUSINESS i kupiłam polecany przez Paramore
Color
Club Ruby Slippers, który nadal bardzo mi się podoba to.... Kiedy
na Zoyę nałożę top coat, Chyna zmienia się w magiczny sposób w bliźniaka Risky
Business ♥ Muszę kiedyś pokazać porównanie, bo lakier Sally Hansen jeszcze trzymam:DDD
Taki ze mnie chomik, jeżeli chodzi o ukochane kolory.
Wracając do tematu:)
Pewnie
zastanawiacie się, dlaczego przy żadnym z kolorów nic nie wspomniałam o
zmywaniu. No właśnie! Bo TO jest problem, dla mnie. Okazuje się, że wcale nie
zmywa się piasków lekko, łatwo i przyjemnie. Lakiery naładowane są brokatem
a cała formuła sprawia, iż trzymają się paznokcia ja szalone. Z jednej strony
to plus, lecz z drugiej już niekoniecznie.
Atutem jest brak
barwienia skóry podczas zmywania. Tutaj pełna bajka, co z reguły przy takich odcieniach
jak czerwień czy czerń jest problemem. Mało, kiedy trafia się na dobrą formułę
lakieru, szczególnie w tanich markach a Kiko do takich należy.
Pierwszym
odruchem była metoda na folię. Jednak nie do końca rozpuszcza na tyle lakier.
Zmywanie trwało ponad 20 minut, klęłam pod nosem jak szewc i jest to główny
powód, który powstrzymuje mnie przed kolejnymi zakupami. Niby można
spróbować z bazą Essence Peel off, tylko, że u mnie ona nie zdaje egzaminu i
pozbyłam się jej w diabły. Naruszyła mi płytkę paznokci, na tyle, że
jeszcze teraz po dobrych 2 miesiącach odczuwam tego efekty....
Ubolewam nad
jeszcze jedną rzeczą. Mianowice nad tym, że piaski totalnie nie są
fotogeniczne. Żadne zdjęcie nie oddaje niesamowitego uroku oraz realnego
wyglądu na paznokciach. Jeżeli możecie przywołać w pamięci piasek na
rozgrzanej słońcem plaży i wszystkie migotliwe drobinki, które
widzicie podczas przesypywania go w dłoniach, to wyobraźcie sobie, że tak
wyglądają te lakiery, ale w wersji kolorowej :) Bajkowy efekt, pełen magii.
Na tyle mnie zauroczył, że nie mogłam oderwać oczu od paznokci:) W pełnym
słońcu dłoń prezentuje się niesamowicie, przyciąga uwagę nie tylko przez wykończenie,
lecz efekt, w jaki sposób paznokcie mienią się w zależności od kąta padania
światła.
Jedne z
nielicznych lakierowych serii, które zawojowały mnie absolutnie:)))
Urzeka Was efekt
piasku na paznokciach? Co sądzicie o takim wykończeniu?
Pozdrawiam!