Sesderma to firma
hiszpańska założona 1989 roku przez Gabriela Serrano, który wraz z innymi
fachowcami chcieli skupić się kuracjach dopasowanych do problemów skórnych jak
np. łojotokowe zapalenie skóry, atopowe zapalenie skóry, bielactwo. Firma była
pionierem przy wprowadzaniu na rynek produktów, które zawierały alfa- i
beta-hydroksykwasy (Acglicolic/Salises) - nadal te produkty cieszą się dobrą opinią,
pomimo, że uległy reformulacji i wzbogaceniu o składniki aktywne.
Obecnie firma należy
do koncernu dermatologicznego Ses Group w Walencji. Produkują kremy pielęgnacyjnie,
zalecane po zabiegach medycznych w postaci peelingów czy mikrodermabrazji.
W ich ofercie
znajdziemy preparaty tworzone z myślą o każdym rodzaju cery a przede
wszystkim skórze wykazującej określone problemy jak np. trądzik różowaty, przebarwienia,
itd.
Marka związana jest z
medycyną estetyczną, posiadają bogatą ofertę do min. do wypełniania
zmarszczek, ujędrniania.
Tyle słowem wstępu,
aby przybliżyć firmę, którą zainteresowałam się parę miesięcy temu. Po
przeszukaniu sieci niestety nie trafiłam na zbyt wiele opinii, ale pomyślałam,
że zaryzykuję. Była to dla mnie zupełna nowość, jednak chciałam postawić na coś
totalnie innego w mojej pielęgnacji, coś, co połączy działanie lecznicze i
pielęgnacyjne. Dlatego też skierowałam swoją uwagę w stronę kosmeceutyków. Wybór padł na Sesdermę. Dołączyła także Filorga (oprócz niej kilka
innych produktów przyciągnęło moją uwagę), lecz póki, co jestem w fazie
testowania i podejmowania decyzji. Pomysł
skonsultowałam ze swoją dermatolog, która uznała, że nie ma żadnych
przeciwwskazań. Wszystko zaczęło się od kwasu azaleinowego, ponieważ on jest
jednym z niewielu, który mogę bez obaw stosować, na co dzień i faktycznie
działanie jest widoczne. Do tego tematu jeszcze wrócę przy prezentacji serii
Azelac, którą mam w użyciu już ponad 3 miesiące.
Będę chciała tej
grupie produktów poświęcić więcej uwagi, na pewno zaprezentuję je na blogu
na bazie posiadanych próbek oraz pełnowymiarowych opakowań. Podzielę się spostrzeżeniami, a być może
ktoś inny szuka takiej informacji. Sama z wielką chęcią nawiązałabym kontakt z
osobami, które sięgają po tego typu ofertę.
Wybór produktu do
pielęgnacji okolic oczu od zawsze był dla mnie wzywaniem. Profilaktykę
zaczęłam dawno temu, z prostego względu – odkąd pamiętam okolice oczu miałam
bardzo suche, wymagały regularnego
nawilżania. Z czasem ten problem się nasila lub maleje, ale dobry nawilżacz
jest zawsze mile widziany.
Nie oczekuję cudów,
że zmarszczki zostaną rozprasowane a ja odzyskam głębię spojrzenia jak u
nastolatki, nie: D Wystarczy mi, że
skóra stanie się nawilżona, ujędrniona, napięta a załamania w
fałdach skóry będą mniej widoczne, zniknie delikatna siateczka zmarszczek. Nie
mam problemów z sińcami w okolicy oczu, lecz dodatkowe rozjaśnienie jest jak najbardziej mile widziane. Do tego
od czasu do czasu pojawiał się widoczny obrzęk z samego rana, szczególnie po
zarwanej nocy lub wyjątkowo stresujących wydarzeniach. Która z Nas nie odczuwa
efektu zmęczonego oka? Bywają przecież takie dni/okresy, że nie sposób od tego
uciec. Klimatyzowane pomieszczenia bądź osoby palące, czy przebywające pośród
palaczy także zmagają się z określonymi problemami. Oczy mamy tylko jedne, warto
dbać o nie:)
Po przejrzeniu oferty różnych firm postanowiłam na Glicare
Żel Kontur Oczu i Ust firmy
Sesderma, który używam ponad 3 miesiące i mogę śmiało
podzielić się swoimi spostrzeżeniami.
Bezbarwny, lekki, nietłusty żel, który nawilża, pobudza i
odmładza skórę oczu i kontur ust. Zapobiega i leczy objawy zmęczenia oczu.
Szczególnie wskazany w przypadku: cieni i worków pod oczami, opuchniętych oczu,
zmarszczek, kurzych łapek i zmarszczek palacza wokół ust.
Co prawda producent zaleca go również na kontur ust, to u
mnie nie występuje taka potrzeba:) Zostałam przy okolicach oczu i opis zawierał
wszystko to, czego potrzebowałam.
Aktywne składniki żelu:
eyeseryl (10%) - innowacyjny aktywny składnik zwalcza efekt zmęczonych oczu,
haloxyl (2%) - zmniejsza cienie pod oczami spowodowane przez nagromadzenie
hemoglobiny i jej pochodnych, krzem organiczny - regeneruje elastynę i kolagen,
kwas hialuronowy - posiada właściwości nawilżające, ekstrakt z nostrzyka -
działa uspokajająco,
są wyzwalane stopniowo, więc jego czas działania trwa do osiemnastu godzin.
Eyeseryl to tetrapeptyd, który pojawił się w 2005 i został opatentowany,
udowodniono, że działa ono przeciw obrzękowo, redukuje sińce pod oczami. Większość
znaczących firm na rynku zaczęła wykorzystywać ten składnik w produktach do
pielęgnacji oczu. Początkowo byłam niedowiarkiem, lecz moje podejście uległo zmianie,
kiedy obserwowałam zmiany zachodzące na skórze.
Zainteresowanych
odsyłam tutaj KLIK!
oraz tutaj KLIK!
Żel Glicare zawiera także krzem organiczny (Methylsilanol mannuronate) należy do grupy emolientów stosowany do preparatach
do pielęgnacji skóry i włosów i jego zadaniem jest tworzenie warstwy
okulzyjnej, która zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody z powierzchni.
W przypadku preparatów do włosów spełnia funkcję antystatyczną.
Opakowanie.
Elegancki, masywne pudełko. Nie do końca praktyczne, ponieważ potrzebowałam
sporej chwili, by wyczuć, jaka ilość jest wystarczająca na jednorazową
aplikację. Rozumiem, że nie jest to wyłącznie produkt pod oczy. Niemniej jednak
przy takiej formule wolałabym opakowanie w postaci tubki.
Konsystencja. Żel
o różowym zabarwieniu w opakowaniu na skórze staje się bezbarwny. Lekki, ale
nie ściąga skóry, jak to zazwyczaj tego typu formuły mają do siebie. Zostawia
delikatny ochronny film na skórze, dobrze się wchłania, nie jest tłusty. Nie
sprawia żadnych problemów podczas makijażu, jest świetną bazą dla korektora,
pudru. Bardzo dobrze nawilża, odświeża.
Nie migruje w okolice oczu, nie podrażnia.
Nie wyczuwam zapachu.
Pomimo lekkości ma w sobie coś zawiesistego, co sprawia, że
wyjątkowo dobrze rozprowadza się go na skórze, szybko wchłania nie tworząc
skorupy. W jego przypadku nie ma mowy o zastyganiu. Jedyny minus, to podczas
niskich temperatur wymagał dodatkowej warstwy ochronnej. Do tego celu
wykorzystywałam krem do twarzy a potem przez dłuższy czas towarzyszył mi krem
pod oczy Decubal, którego krótką prezentację zrobiłam w
tej notce
Decubal
Eye Cream Ujędrniający i Regenerujący krem pod oczy to dobry krem, jednak moja
35-letnia skóra jest o wiele bardziej wymagająca i stosowany solo stanowił
wyłącznie przyjemny, acz przeciętny produkt w swojej klasie. Połączony z żelem
Glicare dał zadawalające efekty. Uważam, że jeżeli nie masz większych problemów
z okolicą oczu, a kondycja skóry nie wymaga silniejszego oręża, to Decubal
powinien trafić w Twoje potrzeby. Sama raczej już do niego nie wrócę.
Działanie.
Żałuję, że nie pomyślałam o zdjęciach w stylu „przed i po”, ale to był
specyficzny okres i było już za późno. Poniżej wkleiłam kilka linków do zdjęć,
które widnieją podczas prezentacji kolorówki. Może nie jest to najlepsza
metoda, lecz uznałam, że choć taki podgląd da porównanie do chwili obecnej. Żel wkroczył do mojej kosmetyczki z impetem:)
na dodatek nie musiałam zbyt długo czekać, by zobaczyć pierwsze efekty.
W tamtych dniach nie brakowało dni, kiedy
widoczny obrzęk i opuchlizna w okolicy oczu była po prostu widoczna. Nawet jak
zakryłam to makijażem, oczy były mówiły same za siebie.
Pierwsza
zmiana, która dość szybko zaistniała to brak suchości w okolicy oczu. Skóra
zaczęła prezentować się dużo lepiej, zyskała na jędrności i wygładzeniu.
Wieczorem sumiennie nakładałam żel, by rano obserwować zmiany odnośnie
zanikania obrzęku.
Przez
pewien okres czasu miałam widoczne cienie, nie były one duże i jakoś
specjalnie mi nie przeszkadzały, jednak wpływały
na kontur oka. Spojrzenie było jakby przygaszone.
Po
miesiącu używania ten problem zniknął. Okolice oczu rozjaśnione w widoczny sposób. Coraz rzadziej sięgam też po
korektor pod oczy, a jeżeli już to zmieniłam na lżejszą formułę, która wspomaga
wyrównanie kolorytu. Na pewno same znacie to uczucie, kiedy patrząc w lustro
nie ma przymusu zakrywania więcej niż potrzeba . U mnie tak jest od paru
tygodni i mam nadzieję, że efekt zostanie utrwalony.
Na
bazie „starych” postów
możecie
zobaczyć jak prezentowała się okolica moich oczu
A tak
jest dzisiaj z samego rana, przed nałożeniem makijażu i całej reszty.
Uważam,
że nieźle:)
Żel
jest delikatny, lecz skuteczny. Przynosi ukojenie oraz widoczne rezultaty
przy regularnym stosowaniu, czyli skóra
zyskuje nawilżenie, ujędrnienie, wygładzenie.
Zmniejszony
obrzęk oraz widoczne rozjaśnienie okolic pod oczami to jego atut.
Pomimo, że w okresie miesięcy zimowych
łączyłam go z dodatkowym kremem, by mieć dobrze zabezpieczoną skórę przed
panującymi warunkami na zewnątrz to uważam, że przez resztę roku doskonale
radzi sobie sam.
Używam
go 2 razy dziennie od ponad 3 miesięcy i dopiero teraz dobijam dna także
uważam, że ma świetną wydajność przy tak nie praktycznym opakowaniu. Stylowy
słoiczek doskonale zdaje egzamin przy większości kosmetyków, lecz do przy
produktach do oczu wybieram tubki, tak jak wspominałam we wstępie. Przez
ostatnie tygodnie żel jest wspomagany przez Elixir Serum with Argireline and Pure Hyaluronic Acid z Forever-young,
o którym wspominałam przy tej okazji –KLIK!
Za jakiś czas podzielę się swoimi uwagami. Jest to dobre serum, warte uwagi,
ALE wymaga dobrego połączenia i niestety nie mogę doczekać do całkowitego
wchłonięcia, moja skóra źle reaguje na taki rodzaj aplikacji.
Tak prezentuje się skład INCI
Pojemność 30ml, cena ok.120zł w zależności od miejsca
Dla mnie samej ten
żel jest pewnego rodzaju odkryciem, kupię go ponownie i zagości na półce na
stałe. Do tego temat tego typu pielęgnacji zmotywował mnie nie tylko do zmian,
ale zgłębienia go w bardziej zaawansowany sposób. Wiem, że można chcieć więcej
tym bardziej, że czas nie stoi w miejscu:D
A Wy macie swoje
sprawdzone kosmetyki do pielęgnacji okolic oczu? Bo nie ukrywam, że jest to
dla mnie bardzo ważny obszar i od lat staram się go nie pomijać. Profilaktyka przede wszystkim:) Z
czasem zaczęłam za to jeszcze bardziej przywiązywać uwagę, a jest w Waszym
przypadku?
Pozdrawiam!