Majula
Dzisiejszy post będzie sponsorowany przez
literkę M: Majula, Marzena, Marysia i Mama. Kolejno odlicz:
Spieszę niespiesznie donieść, że kolejny
dziewiarski test za mną! I tylko urlopowe lenistwo powstrzymało mnie od
napisania tego postu wcześniej xD Jakiś czas temu Marzena zaprezentowała na
swoim blogu niezwykle wdzięczny sweter o magicznej wg mnie nazwie Majula.
Bardzo mi się spodobał, tym bardziej, że miałam okazję go zobaczyć i
przymierzyć w trakcie wrocławskiego dziergania pod Chmurką w czerwcu. To niezwykle
romantyczny sweter typu oversize (moja wersja ma aż 28 cm luzu), którego dół
wykończony jest piękną koronką z mnóstwem pikotek. Sweter w zasadzie dzierga
się sam - morze oczek prawych daje nam pole do popisu jeśli chodzi o wybór
włóczki, natomiast ażur po 2 powtórzeniach jest łatwy do zapamiętania, pomimo
że dwustronny. Za zgodą Marzeny dokonałam 2 modyfikacji- przede wszystkim
wydłużyłam samo body o 5 cm oraz zmniejszyłam rozmiar drutów z 3.75mm na 3.5mm,
aby uzyskać właściwą szerokość koronki. Na
rozmiar 128cm zużyłam niecałe 3 motki włóczki 100g/366m. Wzór możecie kupić tu: klik.
Udział w teście był też okazją do
przetestowania w robocie włóczki, w której zakochałam się od pierwszego
wejrzenia! Bo pomimo posiadania wielu udziergów w szafie/szufladach, nie
weszłam w posiadanie swetra wykonanego z przędzy typu single ply. Jak doskonale
wiemy- jest to nitka trudna nie tyle w pracy (choć zdarza się, że robiona „na
okrągło” potrafi skręcać np. rękawy, więc uważajcie z naprężeniem nitki!!!), co
bywa problematyczna w utrzymaniu. Nie żebym narzekała, ale decydując się na
sweter z 1ply, godzimy się na to, że nie będzie to sweter wieczny, cokolwiek by
Wam producent czy dostawca próbował wmówić. I tylko to, w jaki sposób taki
udzierg będziemy traktować i pielęgnować może zaoszczędzić nam niemiłego
rozczarowania. Mój wybór padł na niesamowicie pofarbowane przez Agnieszkę
SoSoft Singles (klik), dla których bazę stanowi merynos. Muszę oddać Agnieszce, że
bazy wybiera świetne. Dawno nie miałam w rękach tak RÓWNEGO singla, a trochę
ich się przez me rączki przewinęło. Żadnych zgrubień, żadnych strzępów, żadnych
jasnych placków. Kolor, który wybrałam
nosi nazwę Watermelon. Chociaż mnie on przypomina suszone pomidory w śmietanie raczej.
Jest trudny do określenia, wygląda inaczej w zależności od światła-raz bardziej
rdzawy, raz mieni się różem, raz brązem- dla mnie bomba! Próbuję odejść od
różu, ale kiepsko mi to wychodzi, jak widać xD
Wyzwaniem natomiast okazały się zdjęcia. A to za sprawą upałów, które jeszcze nie tak dawno szalały w Warszawie-
paradować w wełnianym swetrze przy 35 stopniach w cieniu? Całe moje szczęście,
że spotykam w życiu fantastycznych ludzi. I tym razem autorką fotografii jest
Maria, która wpadła na genialny pomysł sesji zdjęciowej na stacji metra! Tylko
pod ziemią byłyśmy w stanie obie popracować nad zdjęciami bez obawy o omdlenia
czy odwodnienie. Ubaw miałyśmy po pachy i mam wrażenie, że panowie motorniczy
również… więc jeśli ktoś Wam wspominał, że jakaś wariatka biega po peronie w
wełnianym swetrze pomimo upałów, to możecie wierzyć na słowo. Jeśli słowa nie
przekonują, niniejszy post zawiera na to dowody rzeczowe. Tak, nie może być „normalnie”,
bo to nudne by było xD
Marzyły mi się też zdjęcia w wysokiej
trawie, niestety za dużo mamy kosiarek w Warszawie, a na plener nie było szans.
Okazja pojawiła się w zeszłym tygodniu, kiedy to spędzałam pierwszą część
urlopu u Rodziców i poszliśmy na spacer w okolice Jeziora Trzesiecko. Moja
Mamusia, bez żadnego doświadczenia w fotografii, wykonała mi kilka zdjęć. Ja
natomiast zaliczyłam opad szczęki.
Wszystkim trzem Paniom M. chciałabym
bardzo podziękować- za przygodę, za cierpliwość, czas i uśmiech!
Tymczasem na drutach znowu szaleje M:
dzierga się Marklee autorstwa Elizabeth Doherty z obłędnie zielonego Merino
4ply od 7oczek. Ma być dla Mamy, zobaczymy, czy uda mi się z nim rozstać :)
Miłego wieczoru i do przeczytania,
D.
Mamy chyba dostają w pakiecie wraz z córką talenta fotograficzne - moja też nieszkolona, a swego czasu pyknęła kilka świetnych zdjęć swetra i z jej rąk wyszedł przed laty jeden z moich ładniejszych portretów (analogiem!) :)
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję za przesympatyczną sesję, w którą włożyłaś dużo serca i jeszcze więcej humoru. To widać :)
Polecam się do kolejnych swetrów :*
Oj, pięknie wyszło! Marzy mi się Majula w jakimś głębokim zielonym odcieniu. Czekam na Drutozlot (i Chmurkowe nowości) i cieszę się, że się wreszcie poznamy :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJak już parę razy pisałam, twoja wersja jest rewelacyjna!!! Piękny kolor, idealny dla ciebie. Fantastyczne wykonanie. I sam projekt jest dla ciebie stworzony:)))
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad tym wzorem i Twoja wydłużona wersja tego swetra przekonała mnie do zakupu. Sweter wygląda świetnie:) Piękne zdjęcia:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPiękna wersja, Ten wzór mnie kusi oj kusi, a twoja dłuższa wersja jeszcze bardziej zachęca :)
OdpowiedzUsuńPiękny! Marzy mi się hendmejdowy oversize, ale przy moim "satelicie" koronki i liczenie oczek odpada, bo Junior czuje się w obowiązku dziergać razem ze mną i co chwila uciekać z robótką... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKażda wersja Majuli bardzo, ale to bardzo mi się podoba! Leży idealnie na każdej figurze co cieszy mnie ogromnie!
OdpowiedzUsuńU Ciebie nawet nie widać, że przedłużałaś - czy Ty jesteś ode mnie wyższa?! :)
Bardzo kobieco w niej wyglądasz, kolor (prawie różowy!) nietypowy, a wykonanie miodzio jak zawsze. Marysia i Mama zrobiły niezłą robotę - powiedz mamie, żeby ćwiczyła, fociła, bawiła się tym tematem! Z takim okiem to szkoda tracić talentu!!!
Dziękuję raz jeszcze!
Zjawiskowy!!!!!!
OdpowiedzUsuńŚwietny sweterek. Zwłaszcza ta bordiura na dolnej krawędzi sweterka do mnie przemawia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko Dorota
nie ma sensu się rozpisywać więc krotko: cuùuuuuuuudo😆
OdpowiedzUsuń