Kotul, młody Chan, jest jeszcze groźniejszy od ojca: rozkochany w wojnie i żądny nowych zwycięstw, ale także mądry i cierpliwy. Nie musi się śpieszyć. Wie, że półmilionowa armia rzuci mu Nippon do stóp. Pierwsi zdrajcy już przyłączają się do Chana i ruszają przeciwko bratnim klanom.
W morzu ognia, krwi i zdrady trwa ostatnia wyspa: twierdza Ten no Iwa, Niebiańska Skała. Siedziba rodu Toyotomi zdaje się ostatnią nadzieją uciekinierów i tych, którzy chcą walczyć przeciwko Mandukom. Daimyo rodu jest młody, ale mądrością i odwagą zdobył już fanatyczną miłość swoich poddanych. Duch znalazł trzeciego Pana.
Wojnę, którą rozpętali ojcowie, skończą teraz synowie. Srebrny Smok zmierzy się z Czerwonym Koniem. Magia, z której upleciony jest Nippon rzuci wyzwanie stalowej pięści Stepów.
To była bardzo strategiczna część, dużo w niej planowania bitwy, oraz samej bitwy. Bardzo szybko pochłonąłem tę historię, była spoko. Uważam, że zakończenie jak najbardziej trafione.
Są takie serie, z którymi ciężko się rozstać i "Zapiski stali" na pewno do takich należą. Kiedy sięgałam po pierwszy tom nie miałam dużych oczekiwań, wiemy jak potrafi być z polską fantastyką, jest kilka znanych nazwisk, a do nowości podchodzi się sceptycznie. Po kilku pierwszych stronach byłam już oczarowana, nie wierzyłam, że to napisał nasz rodak, a tym bardziej, że nic wcześniej nie słyszałam na jego temat. Klimat jest niesamowity, inspirowany Japonią, mimo wielu obcych pojęć i nazw łatwo było się odnaleźć w tym świecie. Trzeci tom nabrał odpowiedniego tempa, które niestety w drugi tomie trochę zwolniło, a może po prostu nie dorównało pierwszemu, który był wypełniony akcją. Dobrze było wrócić do losów Kentaro, który jest wojownikiem nie do pokonania, a do tego sprytny, przebiegły, ale też honorowy, dlatego określenie Duch idealnie do niego pasuje. Jesteśmy świadkami ogromnego rozlewu krwi, a autor zapewnia nam bardzo dokładne i realistyczne opisy mordów, czasem już miałam ich serdecznie dość, ja, miłośniczka książkowych wojen, walk i opisów strategii wojennych. Tytułowa bitwa pomiędzy samurajami z Nipponu, a Mandukami jest wyjątkowa, bo nie wiedziałam komu oddać swoje serce. Doskonale poznajemy obie strony konfliktu, naszego starego dobrego Ducha wraz z jego towarzyszami oraz nową postać Kotula, który imponuje wiedzą i strategicznym myśleniem. Obie strony mają swoje powody by uderzyć. Czy wygra lepszy? Ta seria na pewno pozostanie ze mną na długo, ciężko będzie o niej zapomnieć, głównie ze względu na barwnych, wyjątkowych, charyzmatycznych i odważnych bohaterów! Czasem to oni sprawiają, że książka jest dobra. A ja zawsze bardzo to doceniam. Szkoda, że to już koniec...
Що ж, настав час закрити сторінки останньої частини циклу Начерків сталі… якось сумно і в той же час я щаслива)))
Щоб написати відгук взяла книгу і прочитала виділені моменти, особливо останній подих, остання бажання бути поруч зі своїм братом по війні, і знову пробиває на сльози😭
Доля чи може воля богів, хоч цих богів хочеться презирати і вони не варті поклоніння, але нажаль кожному потрібна своя віра, своя надія, привела до хитрого плану, що вселив надію та спантеличив ворого.
«Якщо ми дамо людині… фальшиву надію.., то чи зробимо її кращим воїном? – Так!» - це слова між друзями та братами, які билися заради своєї країни проти навали ворога, що прийшов пороботити та знищити все, але сила духу, культура ніппонців вразила навіть таких сильних та жорстоких мандуки, навіть тоді коли вони мали сотню безсмертних
«Велика імперія не може стояти завдяки смерті та ненависті, для неї потрібні мир і життя. Добробут! ��ій батько хотів мати невільників, а я хочу мати підданих. Людей, які мені служать і яких я натомість захищаю від зла цього світу. От чого я навчився. У Ніппону…»
Але я почала з кінця… що ж Кентаро був злим Духом, не варто бути його ворогом… але щоб дізнатися більше краще самі прочитайте)
«Жалоба над тим, що було погане, і надія на те, що буде добре» і ці слова важливі для мене у ці важкі часи
3,5 Ogólnie całkiem spoko. Bardzo mi się podobało. Szkoda mi się zrobiło Kentaro pod sam koniec. Zakończenie całej tej historii też fajne. Niby wydaje się oklepane, ale ja rzadko się z nim spotykam. Prawie wcale.
Po dobrym pierwszym tomie i lekkim rozczarowaniu przy drugim nadeszła pora na ostatni. I jakie było moje zaskoczenie, że było to coś innego od poprzednich części. Bo dwa pierwsze tomy były do siebie podobne – Kentaro (Duch) traci kogoś, po czym pragnie się zemścić (i to robi), a następnie szuka kogoś, kto mógłby być dla niego nowym panem. Jednak w „Bitwie Nieśmiertelnych” autor przełamał ten schemat i dał mi coś nowego.
Podobało mi się to, że Arkady Saulski wprowadził i przedstawił nam nowego bohatera – Kotula – chana Manduków. Okazuje się, że pomimo swojej brutalności, jest to również człowiek rozważny, mądry i delikatny, czym łamie stereotypy dotyczące swojej nacji. Pozostałe postacie – Kentaro, Hayai, Meiko – są niezwykle zdeterminowane, by osiągnąć swój cel, nie poddają się również tak łatwo, pomimo przeciwności losu.
Od początku czytania tej powieści czułam ogromny smutek, przygnębienie i beznadzieję. Cała historia jest wręcz przesiąknięta tymi emocjami, gdyż los ciągle rzuca kłody pod nogi naszym bohaterom. Saulski pokazuje tym razem konflikt z punktu widzenia Nippończyków, jak i Manduków. Te dwie perspektywy świetnie się uzupełniają i po przeczytaniu całości można zauważyć, że obie strony miały logiczne argumenty, by uczestniczyć w tej wojnie, a rzeczywistość nie jest czarno-biała. Czytając, czułam ciągle napięcie. Gdy dotarłam do Omote 3 nie mogłam się oderwać od tej książki. Pod koniec sceny walk przedstawione są niezwykle dokładnie i realistycznie. Z łatwością wyobrażałam sobie szarżujące na siebie obie armie i ostateczne starcie.
Zakończenie jest dla mnie idealne. Wręcz liczyłam na takie. Myślę, że gdyby autor poszedł w drugą stronę, to byłabym rozczarowana. Myślę, że dla samego tego tomu warto zapoznać się z tą historią.
Lektura trylogii Zapisków Stali niewątpliwie była przygodą. Mimo świetnego pierwszego tomu, drugi mocno mnie rozczarował. Okazuje się jednak, że jak to zwykle bywa, po wyboistej i wymagającej drodze, trafia się na atrakcyjne ścieżki. I choć zwykle takie piękne miejsca są rzadko uczęszczane, liczę, że ten szlak będzie często odwiedzany przez czytelników.
Bitwa Nieśmiertelnych prowadzi do ostatecznego starcia ostatnich samurajów Nipponu z armią Manduków. W kraju, którym honor i tradycja są głównymi wartościami w społeczeństwie, zmierzenie się z barbarzyńskimi najeźdźcami okazuje się być ponad siły. Mimo zjednoczenia pozostałych przy życiu klanów, siła armii przeciwnika bezlitośnie zgniata wszelkie nadzieje. Po objęciu zwierzchnictwa nad armią po swoim ojcu, Kotul, młody chan, planuje ostateczny podbój kraju kwitnącej wiśni. Ostatni bastion dowodzony jest przez daimyo Toyotomiego, władający Niebiańską Skałą.
Ten tom to zdecydowanie najmocniejszy punkt całej trylogii. Do akcji, poza nowymi, fascynującymi postaciami, dołączają również bohaterowie, których mieliśmy okazję poznać w poprzednich tomach. Każda przewracana strona zwiększa napięcie i prowadzi do nieuchronnego starcia dwóch potęg.
Tym co mocno mi zaimponowało jest pokazanie argumentów obu stron konfliktu, czego wcześniej w fabule nie było. Zarówno armia Nipponu, jak i Mandukowie mają swoje powody do walki, a po pewnych refleksjach stwierdzam, że podczas lektury widziałem powody by kibicować zarówno jednej, jak i drugiej stronie.
Postać nowego chana wojsk, który postanawia zrozumieć swojego wroga w pewien sposób przypomina mi admirała Thrawna z Gwiezdnych Wojen, który wierzył, że wiedza o przeciwniku to potęga. Kotul dochodzi do podobnych wniosków, a początek jego nauki z jedną ze swoich branek, Hazuką, prowadzi do zaskakujących wydarzeń. To jeden z moich ulubionych wątków w całej trylogii.
Jak na dłoni widać postęp autora w całej serii. Mimo że miałem pewne zgrzyty przy drugim tomie, jestem bardzo zadowolony, że nie poddałem się i nie odpuściłem tej serii. Trzeci, wspaniały tom zdecydowanie wynagradza wcześniejsze zaangażowanie. Epickie i bardzo dobrze opisane sceny starć nie pozwalają się nudzić, a chwytające za serce zwroty akcji dostarczają wielu emocji. Zdecydowanie polecam tę trylogię, nie tylko fanom orientalnych klimatów i samurajów!
Nie chciałbym nikomu psuć przyjemności z lektury tej wspaniałej książki, więc póki co przedpremierowo ode mnie kilka zdań.
Bitwa nieśmiertelnych to w mojej opinii najlepsza książka autora. To fenomenalna powieść, która przykuła mnie do czytnika na bite trzy dni. Ostatniego dnia, gdy historia zbliżała się do finału, robiłem tylko przerwy, by móc przemyśleć to co przeczytałem.
Emocjonujące i widowiskowe zakończenie na pewno nie zostawi Was obojętnymi. Sam długo po lekturze przeżywałem całą opowieść. Książka aż buzuje od emocji i przyniesie dużo zaskoczeń. Nie znajdziecie tu prostego podziału na dobrych i złych, czerń i biel. Każda ze stron ma swoje racje i to w boju przyjdzie im je wyjaśnić.
Szczerze gorąco polecam Wam Bitwę nieśmiertelnych, bo to jedna z lepszych książek, jakie ostatnio przyszło mi czytać. Prawdziwie fenomenalna!
Ох і мучив мене фінал цієї фантазійної трилогії! Мені кілька днів щось муляло, я почувалася обуреною і зрадженою, але сформулювати причину цього було складно. Адже я цілком чітко "прочитала" т��, щ�� сказав автор: ніппонці все-таки перемогли мандуків, дарма що ті захопили їхні землі й знищили більшу частину населення, бо загарбники стали жити так, як жили ті, кого вони намагалися підкорити. Тобто вочевидячки йдеться про перемогу культурну й світоглядну — ура ж!
А потім я збагнула: перемога мандуків була повною. Вони загарбали землі, знищили населення і вкрали все, що надбали жителі Ніппону: й оселі, й одяг, і писемність, і вміння їсти з тарілок, одружуватися, милуватися красою щойно розквітлої квітки, пишатися своїм краєм, виховувати дітей так, щоб вони вміли жити на (вже) своїй землі, а не мчати сараною чужими краями, тощо. Мандуки перемогли й тупо все-всеньке в ніппонців украли. І не кажіть мені, що хан збагнув могутність сили волі й духу ніппонців, бо став перед ними на коліна. Якби він зробив це до битви Безсмертних — то була б геть інша історія, а так, після розгрому й перемоги, це просто красивий жест на публіку й перед дружиною випендритися, якось так.
Istnieje stwierdzenie, że każdy z nas ma jakiś cel w życiu i to za nim powinien podążać i wypełniać go. Czy jest to prawdziwe stwierdzenie? Tutaj pewnie każdy ma swoją własną opinię i jest to zależne od indywidualnych cech osobowości i kontekstu sytuacyjnego. Niemniej na pewno istnieją osoby, które mocno w to wierzą i starają się iść tą ścieżką. Według mojej opinii jest to godne podziwu. Może też pozazdroszczenia. Jak Wy uważacie?
Nippon nadal się broni i jego gotowy oddać wszystko, by obronić swoją kulturę i swoich ludzi. Mimo małych szans bohaterowie zbierają się w jedno miejsce i myślą nad planem, który pozwoli im zwyciężyć przy tak dużych siłach wroga. Tymczasem na czele wrogiej armii stoi nowy, młody Chan, który całkowicie inaczej postrzega rzeczywistość niż jego ojciec i jest gotowy na nowe, nietypowe rozwiązania. Jak potoczy się ostateczna bitwa? Jak poradzi sobie Kentaro?
Z dużą niecierpliwością czekałam na zwieńczenie tej niesamowitej trylogii o Duchu. Nie wiedziałam, czego oczekiwać po zakończeniu, jednakże poprzednie dwa tomy udowodniły mi, że na pewno będzie to coś robiącego niesamowite wrażenie. I tak właśnie było. "Bitwa Nieśmiertelnych" wielokrotnie mnie zaskoczyła i dała poczucie, że poznałam przepiękną historię, z której można wynieść wiele emocji i wartościowych treści.
Jednak skupiając się na początek na warsztacie, muszę tradycyjnie pochwalić język, jakim posługuje się Arkady Saulski. Wyróżnia się on niezwykłą plastycznością, która intensywnie oddziaływuje na wyobraźnię, dając jej możliwości tworzenia własnych obrazów osadzonych w rzeczywistości przedstawionej przez autora. Wyczuwam w języku unikatowość, a że jest to już moja czwarta książka pisarza, wiem, że jest to dla niego charakterystyczne. Przyzwyczaiłam się do tego stylu, co powalało mi czytać bardzo szybko i też bezproblemowo odnajdywać się w fabule.
Fabuła tej części jest niesamowitym zwieńczeniem całej historii. Z zapartym tchem obserwowałam, jak dalej potoczą się losy bohaterów i również Nipponu. Sama z siebie nie do końca potrafiłam sobie w ogóle wyobrazić, jak mogłoby wyglądać zakończenie tej wojny, dlatego tym bardziej czułam się pchana przez fabułę do przodu, by wreszcie zobaczyć, na jakie rozwiązania zdecydował się pisarz i jak one przypadną mi do gustu. Zakończenie okazało się prawdziwym literackim majstersztykiem.
Co do bohaterów to podziwiam ich kreację za wielowymiarowość i skomplikowane, niejednoznaczne charaktery. Dzięki tym skomplikowanym przyczynom podejmowania różnych działań postacie wydawały się bardzo ludzkie i przy tym niezwykle intrygowały mnie. Sam Kentaro poza zwykłą sympatią wywołał we mnie wiele emocji. Na przestrzeni książek widać, jak dochodzi do jego zmiany. Proces ten jest przedstawiony jako naturalny i logiczny. Nie jest to zmiana widoczna z dnia na dzień, ani też na tyle wielka, by można stwierdzić całkowitą zmianę osobowości. Jest to zmiana podyktowana sytuacją, różnymi wydarzeniami i możliwościami, które otrzymał nasz bohater. Do gustu pod względem wykreowania przypadł mi również Kotul, czyli nowy Chan. Ciężko jest sprawić, by wróg zyskał sympatię czytelnika, tymczasem tutaj momentalnie polubiłam tego młodego mężczyznę i doceniłam jego spojrzenie na świat – pozbawione typowego dla jego kultury okrucieństwa oraz gotowe na nowe rozwiązania.
W całej powieści doceniam przede wszystkim przedstawienie tego konfliktu z dwóch stron. Sprawiło to, że nagle zaczęłam rozumieć niektóre poczynania wrogów Nipponu. Co prawda nadal byłam całym sercem z Kentaro i jego przyjaciółmi, ale dostałam szansę, by obserwować bezpośrednio ich samych, ale też efekty ich działań poprzez inne spojrzenie. Niesie to za sobą wiele rozważań na temat sensu różnych działań, ale również na temat sensu samego życia i dążenia za odgórnie wyznaczonymi celami. Obraz wielkiego braterstwa, przyjaźni i poświęcenia dawał poczucie odrealnienia, jednakże z nadzieją, że jest to możliwe i że można to odnieść do naszej rzeczywistości.
Cała trylogia "Zapisków Stali" okazała się niezapomnianą przygodą, gdzie wraz z Duchem mogłam poznać świat samurajów oraz obserwować różnorodne zmiany zachodzące w tej postaci. To wartościowe doświadczenie pozwalające spojrzeć na nasz świat w całkowicie odmienny sposób i wyciągnąć z tego wnioski.
Śmierć chana nie rozwiązała problemów Nipponu - puste miejsce na manduckim tronie zajmuje jego syn, Kotul, który musi dowieść swojej wartości i wojennej smykałki. Dla Nippończyków nadchodzi czas ostatecznej walki - poradzą sobie z przeważającymi siłami wroga, czy pozwolą, by ich kraj pochłonęli najeźdźcy?
Nie ukrywam, że trochę brakowało mi w "Bitwie nieśmiertelnych" naszego starego dobrego Kentaro, wymachującego mieczem na prawo i lewo. Duch i jego niesamowite umiejętności zeszły na nieco dalszy plan, ale z drugiej strony dzięki temu mieli_ałyśmy okazję uświadczyć innych świetnych rzeczy.
Jak na przykład naprawdę dobrze napisanych scen bitewnych, które sprawiały, że aż przechodziły mnie ciarki! A pełna napięcia akcja zdecydowanie nie pozwalała odłożyć książki, tym bardziej pod koniec.
Arkady Saulski zaserwował nam prawdziwy emocjonalny rollercoaster - kolejne wydarzenia odczuwałam jak nóż, który autor postanowił wbić w serduszka swoich czytelników. Świetnym rozwiązaniem okazało się przedstawienie postaci stojących po drugiej stronie konfliktu i poprowadzenie historii również z punktu widzenia nowego chana - gdy najeźdźcy stali się ludźmi z krwi i kości, dużo trudniej było oceniać ich zero-jedynkowo.
Aspekt fantastyczny Saulski wydziela nam w małych, ale jakże ciekawych dawkach - Srebrny Smok, Czerwony Koń, Nieśmiertelni, boskie ogrody. A jego klimatyczny, inspirowany Japonią świat jest naprawdę urokliwy.
Chociaż droga, na którą zdecydował się autor, nie raz złamała mi serce i sprawiała, że buntowałam się przeciwko wielu wydarzeniom (no bo jak tak można?!), po ochłonięciu muszę przyznać, że nie mogę wyobrazić sobie lepszego zakończenia dla Zapisków Stali.
"(...) ocalenie Nipponu to nasz jedyny cel. Dawne urazy, animozje czy konflikty nie mają już znaczenia. Jesteśmy jednością i służymy naszej ojczyźnie. Jesteśmy jedną wolą i jednym mieczem."
"Bitwa nieśmiertelnych" to finałowy tom trylogii Zapiski stali, czerpiącej garściami inspiracje z japońskiej, mongolskiej - a także chińskiej i koreańskiej - kultury i historii, by stworzyć fantastyczną opowieść o podboju świata przez armię Manduków. W swojej trylogii Arkady Saulski skupia się na postaci Kentaro - samuraja tak wyszkolonego, że jego umiejętności wręcz wykraczają poza ludzkie, a oddanie Panu/Pani stanowi dla niego najważniejszy cel. "Bitwa nieśmiertelnych" stanowi świetne zamknięcie - Autorowi należy się uznanie za odwagę, w kierowaniu losem bohaterów. W Nipponie nawet nieśmiertelny może zginąć, nadzieją ma większą moc niż boska broń, a przegrana może być zarówno zwycięstwem, jeśli pełna jest honoru i poświęcenia. Trzeba przyznać, że mimo naprawdę wielu inspiracji, Autora nie można oskarżyć o orientalizację: jego Nippon to nie samurajowie i gejsze w kimonach; to głęboka inspiracja kodeksem bushido i uchwycenie pewnej esencji japońskiej kultury zawartej w samurajskiej filozofii. Całość ma w sobie wiele z japońskiego kina samurajskiego: łącząc sceny akcji z rozważaniami na temat oddania, honoru i poświęcenia.
W trylogii Zapiski stali ujęło mnie to, że każdy tom jest w nieco innym klimacie - porównałabym to do kina samurajskiego z różnych dekad. W pierwszym tomie Kentaro musi mierzyć się z problemem utraty swej pani - celu własnego istnienia. Skupiony na zemście - pojmowanej w pewnym sensie jako ostatni obowiązek, ostatni hołd - nie myśli o szkodach dla Nipponu jakie jego czyny mogą wywołać. Drugi tom ma w sobie wiele magii i tajemnicy - choć i w pierwszym nie brakowało wątku naginania woli bogów i tworzenia własnej armii nadludzi - a Kentaro znajduje sobie nowego pana. Tym razem jest nim daimyo umierającego klanu. Mimo marnych szans, Kentaro jest gotów na wszystko by pokonać tajemniczą Panią Ciszę. W końcu w trzecim tomie niezwyciężony wojownik dojrzewa by służyć całemu Nipponowi - choć pozornie znajduje nowego pana, to tym razem wie, że nadszedł czas walczyć lub zginąć za ojczyznę. Z tego powodu fabuła finałowego tomu poświęcona jest ostatecznej bitwie między Nippończykami a najeźdźcami, Mandukami - którzy w poprzednich tomach znajdowali się niejako na marginesie.
Na początku tego tomu Kentaro opowiada jeden ze swoich ulubionych mitów - walkę smoka Srebrnego Kła z obcym bogiem - Czerwonym Koniem. Mit ten w zasadzie jest symbolicznym obrazem tego, co doświadcza Nippon. Srebrny Kieł, niezauważany przez innych bogów strażnik w obliczu zagrożenia ze strony Czerwonego Konia ratuje boskiego syna Undo zabierając go na ziemię. Undo zostaje pierwszym władcą Nippończyków, jednoczącym ich, ale nie mogąc już wrócić do boskich rodziców. Dzięki podszeptom Czerwonego Konia bogowie uznają Srebrnego Kła winnym wykradzenia Undo. I choć ostatecznie przyjmują smoka z powrotem, to nim gardzą - nie rozumiejąc jego motywacji. A Srebrny Kieł, choć poruczony i zapomniany nadal broni Nipponu... Ta historia jest inspiracją dla Kentaro - nawet w obliczu przeważających i podstępnych sił wroga, nawet gdy sam nie jest pewien czy postępuje właściwie - powinien być strażnikiem Nipponu. Wplatanie takich opowieści czyni kulturę duchową Nipponu głębszą i żywszą - pokazuje jak drobiazgowo Autor podszedł do kreowania świata przedstawionego.
Największą zaletą trzeciego tomu jest jednak ukazanie dwóch stron konfliktu. Trzy tomy nakreśliły już honorowych samurajów - a Kentaro dojrzał do stania się obrońcą całej ojczyzny - jednak o Mandukach wiedzieliśmy niewiele. Byli to groźni najeźdźcy i tyle, co pozostawiało niedosyt. Jednak za sprawą nowego chana Mandukowie zyskali twarz Kotula - syn poprzedniego przywódcy Manduków stanął nie tylko przed trudnym zadaniem zdobycia niepokonanego do tej pory kraju, ale przede wszystkim zdecydowania czy chce to zrobić w zgodzie z sobą czy z manducką tradycją. Trzeba przyznać, że Kotul-chan jest postacią niezwykle intrygującą i aż szkoda, że nie poświęcono mu więcej miejsca! Do tego wątek romantyczny Kotula i Hazuki był dużo lepiej napisany niż związek Kentaro z Meiko - który od początku wydawał mi się naciągany. I znów trochę szkoda, że nie poświecono mu więcej miejsca - bo Hazuka okazała się tą postacią jaką miała być w zamierzeniu Meiko dla Kentaro - kobietą pokazującą czym jest miłość i że w uczuciu tym nie ma nic złego. Kotul i Hazuka to najlepiej napisane postacie z całej serii i na ich tle główni bohaterowie wypadają blado!
Od samego początku tej trylogii opisy pojedynków stanowiły ogromny atut - widać, że Autor ma do nich talent. Wraz z rosnącą skalą zagrożenia, zwiększała się i skala starć - a "Bitwa nieśmiertelnych" jest ich ukoronowaniem. Świetnie wypadł opis bitwy morskiej - będącej powiewem świeżości, ukazującej, że wykreowany przez Autora świat nie ogranicza się do walk na miecze. Każdy kto lubi opisy walk będzie z pewnością usatysfakcjonowany!
Całą trylogię oceniam bardzo pozytywnie - choć to pierwszy tom wciągnął mnie najbardziej, to finałowa "Bitwa nieśmiertelnych" okazała się idealnym zamknięciem wątków. Samo zakończenie jest zaskakujące - do czego innego przyzwyczaiła nas kultura - i właśnie dzięki temu zakończeniu Zapiski stali z pewnością zapadną mi w pamięć. To dojrzała seria, która wyróżnia się klimatem. Ma swoje mankamenty - nie każdemu przypadną do gustu krótkie dialogi, pełne wykrzykników; niektórym zabraknie nakreślenia głębi psychologicznej bohaterów - ciężko się naprawdę zżyć z Kentaro, a ciągłe gadanie o honorze ponad zwykłe ludzkie pragnienia może stać się irytujące - to mimo to w tę opowieść można się naprawdę wciągnąć i na wszystko to przymknąć oko. Ja jestem zachwycona - a po kolejne powieści Autora sięgam w ciemno!
Czytadło dla wielbicieli Japonii i epoki samurajów w szczególności. Co warto o nim widzieć?
1. Teoretycznie można czytać bez znajomości poprzednich 2 tomów (jest ciągłość historii pomiędzy książkami, ale każda z nich to w miarę zamknięta całość - chociaż bohaterowie oczywiście się powtarzają) - ale popsuje to część frajdy 2. "Bitwa ..." ma wszystkie wady poprzedniczek (m.in. "masowanie" się nieistotnymi szczegółami), ale niestety nie ma ich (raczej nielicznych zalet) - po prostu trzeba było jakoś zakończyć tę historię i to akurat się autorowi udało. 3. Brakuje tu praktycznie wszystkiego, czego szukam w lekturze - niebanalnej historii, sensownej konstrukcji wątków, stopniowego budowania intrygi aż do satysfakcjonującego końca, realistycznej konstrukcji bohaterów z krwi i kości - jest więcej patosu niż w "Ghost of Tsushima", trochę karykaturalne zakończenie i w sumie brak radości z dobrnięcia do niego ... Nie sądzę też, aby udało mi się cokolwiek zapamiętać na dłużej - w sumie już niewiele pamiętam :)
OK, pokrytykowałem, ale jakieś plusy chyba jednak są? Jeśli ktoś lubi klimaty jak z "7-miu samurajow i cierpi na niedosyt "contentu" w tym stylu, to "Bitwa ..." pewnie mu/jej "wejdzie". Osoba, którą kręcą długie, wieloetapowe opisy batalistyczne, też znajdzie tu coś dla siebie - i to w sumie tyle.
Ja bawiłem się średnio, nie polecam. Fajnie, że to już koniec ("Zapisków Stali" - cykl do zapomnienia).
I to jest finał! Bardzo dobra klamra do całości. Dalej sceny batalistyczne fenomenalne, mam tam swoje małe „ale”, ale nie zmieni to faktu, że to kawał dobrej fantastyki jest.
„Bitwa Nieśmiertelnych” kończy trylogię Zapisków Stali z prawdziwym przytupem. Po drugim tomie, który mocno mnie rozczarował, miałam wielką nadzieję, że finał mnie zachwyci. Tak też się stało.
W tym tomie poznajemy nowych bohaterów, z których najciekawszy jest zdecydowanie młody Chan imieniem Kotul. To on poprowadzi Manduków do ostatecznej wojny przeciw Nipponowi. Tymczasem Duch znalazł trzeciego Pana, Daimyo rodu Toyotomi, u którego boku wyruszy na przeciw wrogim wojskom. Dostajemy tutaj perspektywę obu stron, która moim zdaniem zagrała fenomenalnie. Każda strona konfliktu została przedstawiona inaczej, po obu stronach znajdują się argumenty, które po głębszym zastanowieniu mają sens. Czytelnik może spojrzeć na wydarzenia z różnych punktów widzenia, okazuje się, że nic nie jest tylko czarne lub tylko białe.
Napięcie jest mocno wyczuwalne na każdej stronie książki, nieuchronna konfrontacja sprawia, że nie sposób oderwać się od lektury. Sceny walki są jednym z jaśniejszych punktów serii, są realistyczne, dynamiczne i oddziałują na wyobraźnię.
Sam finał był moim zdaniem doskonały. Nie wyobrażam sobie lepszego zakończenia tej serii i cieszę się, że autor poszedł w tym kierunku.
Niestety są również słabsze strony tego tomu, mianowicie nie odpowiadało mi stosowanie wykrzykników w samej narracji. W przypadku dialogów są one jak najbardziej na miejscu, jednak tutaj było ich zbyt wiele i nie zawsze pasowały do kontekstu.
„Zapiski Stali” oceniam naprawdę pozytywnie, mimo drobnego potknięcia przy tomie drugim. Historia jest nieprzewidywalna, emocjonująca i ma fantastyczny klimat Dalekiego Wschodu. Sama „Bitwa nieśmiertelnych” jest zdecydowanie tomem najlepszym i chociażby tylko dla tej jednej książki warto sięgnąć po tę trylogię.
Dziękuję Ci, Panie Arkady Saulski. Dziękuję, że powstały Zapiski Stali. Historia, która formalnie toczy się nie w kraju kwitnącej wiśni, a w Nipponie, który jednak Japonię do złudzenia przypomina. Począwszy od nazwy (Nippon to właśnie nazwa Japonii po japońsku), przez klimat, kulturę, na samurajach kończąc. ⠀ Poznałem kiedyś inną książkę Arkadego Saulskiego i mimo, że było w porządku, to mówiąc otwarcie bałem się, czy udźwignie on ciężar tego tematu. Skończyłem „Bitwę Nieśmiertelnych, trzeci i ostatni tom. Czuję smutek, że ta przygoda zakończyła. Bo to naprawdę dobra, bardzo dobra książka. Autor nie tylko wykonał godną podziwu pracę badawczą nad odwzorowaniem świata, ale osadził w nim porywającą historię. Japonia – Nippon to kraj egzotyczny, do którego zasad niezwykle nam daleko, a ja poczułem się w tej opowieści najzwyczajniej… dobrze! ⠀ Seria ma swoje mankamenty, nie wszystko mi się tutaj podobało. Ale te wady całkowicie przesłoniła mi wciągająca, oryginalna i dynamiczna historia. Bardzo polecam!
„Bitwa Nieśmiertelnych”, czyli zakończenie trylogii „Zapiski Stali” Arkadego Saulskiego, na które tak bardzo czekałem. I to pomimo tego, że druga część była w moim odczuciu nieco słabsza od pierwszej powieści z tego cyklu, czyli „Czerwonego Lotosu”. Jednakże czułem w kościach, iż zakończenie mnie usatysfakcjonuje, a „Bitwa Nieśmiertelnych” okaże się bardzo dobrą książką. I intuicja mnie nie zawiodła. Bohaterowie znani z poprzednich części muszą po raz kolejny stanąć do walki o wolny Nippon. Teraz będzie to już jednak walka ostateczna, nie mogą cofnąć się już przed wrogą armią, dlatego ta bitwa zadecyduje o wszystkim. Kentaro z towarzyszami musi chwycić za broń i przeciwstawić się inwazji Manduków. Pojawiają się również nowe, interesujące postaci, z których każda wnosi coś do fabuły i nie jest jedynie tłem dla wydarzeń, a znajduje się w ich centrum. Według mnie, najciekawszym z nowych bohaterów jest Kotul, nowy wódz najeźdźców. Dzięki niemu poznajemy punkt widzenia wrogów Nippończyków, przez co czytelnik może zrozumieć i zacząć kibicować także drugiej stronie konfilktu. Uważam to za wielki plus tej powieści, gdyż w poprzednich częściach Mandżukowie nie byli tak dobrze nakreśleni. Fabuła „Bitwy Nieśmiertelnych” to gotowy materiał na scenariusz filmowy. Wartka akcja, momenty wzruszeń, spektakularne bitwy i świetne zakończenie. To wszystko składa się na tak dobrą powieść, która na długo zapadnie w pamięci. Szkoda, że to już koniec tej serii, choć może ciągnięcie jej dalej nie wyszłoby jej na dobre. Ale może jakiś spin-off, dziejący się w innych krajach tego świata lub inne czasy…
Więcej recenzji znajdziecie na Instagramie @chomiczkowe.recenzje. Serdecznie zapraszamy!
Zbliża się najkrwawsza bitwa o jakiej słyszał Nippon... To co rozpoczęli ojcowie, synowie muszą dokończyć. Mandukowie, którymi dowowdzi Kotul, pragną zdobyć całą krainę, przelać krew każdego, kogo napotkają na swojej drodze. Niewyobrażalna armia rusza na podbój! Jednak na przeciwko stają waleczni Nippończycy z Duchem na czele. Rozpoczyna się walka skąpana w morzu krwi...
Książka trzyma poziom poprzednich dwóch tomów. Przeczytałam ją "na raz". A końcówka - mistrzostwo, nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. No dobra, mowę mi odjęło 😁📖���🍵🤓
Honestly, I expected the 3rd and last book to be the most boring and slow-paced. And yet, here I am, bawling my eyes out at the last 20 pages of this wonderful trilogy about honour, brotherhood, love and war, but most importantly - hope. The ending is a fantastic piece of work, leaving the reader a little blue, but complete and that matters to me a lot. The story of Nippon is worth reading because of the atmosphere and hope it shares. I'm going to become the first ambassador of these books, trust me.
Zwieńczenie trylogii o tym jak "Broń" staje się prawdziwym chłopcem 🤡. Cały tom poświęcony jest przygotowaniu do bitwy, przez co mamy bardzo dużo strategii i logistycznych wypraw, by jako wisienkę na torcie zostawić wielką bitwę. Jeśli chodzi o wątek romantyczny to jestem na nie, miejscami wstydziłam się za Kentaro, zamykałam tom i musiałam to rozchodzić. Spodziewałam się takiego zakończenia i rozwoju fabuły, więc efektu zaskoczenia tutaj nie było. Z lekka się zawiodłam, oczekiwałam po tej części więcej. Wszystkie trzy tomy oceniam jako dobre fantasy w klimacie Japonii.
Jaka to jest dobra książka! Klimat wylewa się z każdej strony, z każdego pojedynczego zdania. Jest idealnie, dokładnie tak jak powinno być. Czytając ją czułem się jakbym brał udział w jakiejś grze komputerowej. I to zakończenie! Zaskakuje totalnie. Mam nadzieję, że mimo iż to koniec trylogii to autor nie porzuci tego świata. Jestem pewny, że jeszcze pozostało wiele historii do opowiedzenia. Polecam absolutnie wszystkim tą serię, jest moc, jest magia! Absolutny fenomen!
4,75 ⭐️ fenomenalne zakończenie trylogii 🤩 Tyle ile zwrot��w akcji miała ta książka to nie zliczę, gdzieś od połowy zastanawiałam się w jakim kierunku pójdzie ta historia, ale zakończenia nie przewidziałam z czego bardzo się cieszę 😍 Warto jedno mieć na uwadze, że jest to książka brutalna, zawierająca wiele opisów walki, śmierci bez zbędnego wygładzenia, więc jeśli ktoś jest wrażliwy na krew czy opisy tego typu może mieć trudność z przebrnięcie przez tę książkę.