Masakra w Gikondo
Masakra w Gikondo – masowe ludobójstwo około 110 osób, w tym dzieci, należących do plemienia Tutsi, które schroniły się w polskiej misji pallotyńskiej w parafii Gikondo w Kigali, dokonana 9 kwietnia 1994 roku przez bojówki Interahamwe pod politycznym i logistycznym nadzorem gwardii prezydenckiej wojsk Hutu. Masakra ta była pierwszym odkrytym przez siły pokojowe UNAMIR ludobójstwem na wielką skalę podczas wydarzeń w Rwandzie w roku 1994.
Przebieg wydarzeń
Ludobójstwo w Rwandzie rozpoczęło się 6 kwietnia 1994 roku po tym, jak samolot wiozący rwandyjskiego prezydenta Juvénal Habyarimana oraz Cyprien Ntaryamira, prezydenta Burundi, został zestrzelony w Kigali, co stanowiło sygnał do rozpoczęcia zaplanowanych wcześniej działań. Bojówki Interahamwe i Impuzamugambi rozpoczęły systematyczne poszukiwanie osób pochodzenia Tutsi. Odnalezieni Tutsi byli mordowani. Przerażeni ludzie mieszkający w okolicach Gikondo uciekali do kościoła parafii pallotyńskiej, w nadziei uzyskania schronienia i przeczekania zamieszek.
Rankiem 9 kwietnia do kościoła weszło dwóch żołnierzy Gwardii Prezydenckiej i dwóch żandarmów. Rozpoczęli sprawdzanie dowodów osobistych zgromadzonej w kościele ludności, a następnie nakazali kilku osobom pochodzenia Hutu opuszczenie kościoła. Jeden z księży protestował twierdząc, że zgromadzeni w kościele ludzie to chrześcijańscy wierni i członkowie wspólnoty pallotyńskiej, ale został poinformowany przez żandarmów, że „kościół jest schronieniem dla inkotanyi”. Następnie w kościele pojawił się oficer Gwardii Prezydenckiej, który powiedział żołnierzom, aby nie marnowali kul, ponieważ wkrótce pojawią się Interahamwe z maczetami.
Wkrótce później do kościoła wkroczyło około 100 bojówkarzy milicji Interahamwe, którzy grożąc księżom zaczęli mordowanie osób przebywających w kościele przy użyciu maczet i pałek, tnąc ramiona, nogi i twarze przerażonych ludzi, którzy usiłowali ukryć swoje dzieci pod ławkami. Część ludzi wyciągnięto siłą z kościoła i zakatowano na przedkościelnym placu. Karty identyfikacyjne mordowanych palono.
W misji przebywali wówczas nieuzbrojeni obserwatorzy ONZ, Polacy mjr Jerzy Mączka i mjr Ryszard Chudy, nadzorujący w ramach misji pokojowej UNAMIR realizowanie zawartych 4 sierpnia 1993 r. postanowień pokojowych Porozumień z Aruszy. Po rozpoczęciu ataku na kościół, mjr Mączka, znajdujący się w przykościelnym ogrodzie, rozpoczął próby nawiązywania kontaktu z kwaterą główną UNAMIR w Kigali, celem skierowania do miejsca tragicznych wydarzeń żołnierzy z belgijskiego lub bangladeskiego batalionu operacyjnego. Jednak początkowo wszystkie kanały łączności były zablokowane wołaniami o pomoc. Po pewnym czasie mjr Mączka przekazał jednak meldunek o dokonywanym mordzie drogą radiową oficerowi dyżurnemu Kwatery Głównej z prośbą o interwencję. Odpowiedź kapitana UNAMIR, Godsona Zowonogo, była jednak negatywna. Stwierdził, iż posiada informacje o wielu podobnych wydarzeniach w całej stolicy Rwandy – Kigali – i nie ma możliwości interwencji żołnierzy z pododdziałów operacyjnych UNAMIR we wszystkich miejscach. Mjr Mączka usiłował również nawiązać połączenie z rwandyjskimi oficerami łącznikowymi kontrolowanego przez Tutsi Rwandyjskiego Frontu Patriotycznego przy kwaterze głównej UNAMIR.
Masakra trwała około dwie godziny. Po dokładnym przeszukaniu całej okolicy misji pallotyńskiej bojówkarze opuścili jej teren. Polscy oficerowie, wraz z księżmi i siostrami pallotynkami, rozpoczęli natychmiastową akcję opatrywania ciężko rannych. Zmarłych transportowano do dwóch zbiorowych grobów, kopanych przez zaufanych pracowników zatrudnionych przez pallotynów. Konieczny był pośpiech z uwagi na upał i związany z tym szybki proces rozkładania się zwłok. Na prośbę mjr Mączki, księża pallotyni zebrali część nadpalonych kart identyfikacyjnych poległych, aby w przyszłości mogły posłużyć do identyfikacji pogrzebanych. Mjr Mączka wykonał też zdjęcia dokumentujące skalę tragedii – jedyne zdjęcia ofiar wykonane w parafii Gikondo.
Po południu 9 kwietnia na miejsce przybyły dwa ambulanse Czerwonego Krzyża (ICRC), a w nich francuski zespół medyczny i główny delegat ICRC w Rwandzie, Szwajcar Philippe Gaillard. Pod naciskiem polskich oficerów zabrano dwóch ciężko rannych Rwandyjczyków. Uważa się, że były to jedyne dwie osoby z plemienia Tutsi, które przeżyły masakrę.
Po południu na miejsce przybył też transporter opancerzony UNAMIR, a w nim kanadyjski mjr Brent Beardsley oraz dwaj polscy oficerowie mjr Stefan Steć i Marek Pazik, którzy sfilmowali skutki masakry.
W następnych dniach doszło do kolejnej tragedii w kaplicy pallotynów, w bezpośrednim sąsiedztwie kwater. W kaplicy tej znalazło schronienie około jedenastu Rwandyjczyków z plemienia Tutsi, w tym dzieci, którym udało się przeżyć pierwszy atak. Pożywienie dostarczał im odpowiedzialny za sprawy logistyczne polski pallotyn, brat Zdzisław Olejko. Bojówkarze Interahamwe odkryli jednak, że w kaplicy znajdują się uciekinierzy i podpalili ją, wcześniej wlewając do wnętrza benzynę. Nikt nie przeżył.
Sprawą masakry w Gikondo zajmuje się obecnie Międzynarodowy Trybunał Karny dla Rwandy.
Bibliografia
- Linda Melvern: Conspiracy to murder: the Rwandan genocide. Verso, 2004, s. 182–184. ISBN 1-85984-588-6. Google Book Search