Droga Minimalisty
Blog o eksperymentach związanych z minimalizmem, zdrowiem, dietą, dojazdami i oszczędzaniem.
Zapobieganie krótkowzroczności u dzieci
Spośród wielu okulistów, tylko jeden rzetelnietłumaczył mi przyczyny powstawania krótkowzroczności u dzieci. Było to dawno temu. Ostatni specjaliści, u których w tej sprawie byłem nie byli zbytnio skłonni do dzielenia się informacjami. Zatem wielu badań naukowych i pomysłów na zapobieganie szukałem samodzielnie.
Prawdziwą pandemią jest dzisiaj krótkowzroczność. W niektórych krajach nawet ponad 80% dzieci ma tę chorobę. Nie jest to tylko kwestia okularów czy soczewek, bowiem przy dużej krótkowzroczności wzrasta znacznie ryzyko innych chorób degeneracyjnych oka, m. in. odklejenia siatkówki. A poza tym czyż nie jest tak, że dzieci z wadami wzroku są mniej chętne by wyjść na dwór czy uprawiać sport?
Wiele badań wskazuje, na dużą rolę naturalnego, dziennego światła na prawidłowy rozwój oka. Chodzi o promienie słoneczne docierające do oczu. Dzieciom zaleca się być co najmniej dwie godziny w świetle dziennym na dworze każdego dnia (link).
Czynnikiem ryzyka jest częste patrzenie na bliskie odległości (ten sam link). Nasza cywilizacja dokonuje tu regresu, ale jest szansa na postęp. Regresu, bo najpierw pojawiły się telewizory na odległość kilku metrów, potem komputery na odległość około 70 centymetrów, a teraz smartfony i tablety na około 20 centymetrów. Na szczęście nie przyjęły się rozwiązania z wirtualnej rzeczywistości, gdzie patrzyło się nawet bliżej. Nadzieją na postęp są rzutniki i duże ekrany. Same smartfony i tablety mogą być do nich podłączane, choć efekt nie zawsze jest zadowalający. Sam nieraz próbowałem podłączać rzutnik do smartfona. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie to łatwiejsze i lepsze.
Pojawia się pytanie, jak mocne mają być rzutniki: liczba lumenów waha się od kilkuset do kilku tysięcy. Te mocniejsze umożliwiają prace w świetle dziennym. Być może są lepsze, ale tutaj brakuje danych.
Rzutniki i oddalone od oczu ekrany wydają się intuicyjnie lepsze dla oczu niż smartfony. Obecne smartfony i tablety kompletnie nie nadają się dla większości dzieci! Oprócz złego wpływu na oczy, wpływają zwykle fatalnie na kręgosłup, zwłaszcza odcinek szyjny. Proszę się przyjrzeć zgarbieniu niektórych dzieci przy smartfonach.
Jeśli chodzi o gry, z nadzieją przyglądam się rozwojowi konsol typu Kinect (pod warunkiem, że nie ma w tych grach przeciążenia bodźcowego - od patrzenia na niektóre można zwariować). Oprócz tego, że ekran jest zwykle zamontowany wystarczająco daleko, to żeby grać, trzeba się sporo ruszać. Sam spróbowałem i byłem naprawdę zmęczony, jak po solidnym treningu. Są dobre na czasy, gdy jest smog na dworze. Wydaje się być to dobrą alternatywą dla gier na tabletach i smartfonach dla dzieci.
Jednak gry typu Kinect są i tak słabsze od tego, co dzieci mogą robić na dworze, np. od gry w piłkę. Podczas gry w piłkę dzieci biegają zarówno wytrzymałościowo jak i interwałowo, muszą wykazywać się koordynacją, refleksem, sprawnością i sprytem. Uczą się pracy w zespole, wytrwałości i umiejętności przegrywania. Na powietrzu i w świetle dziennym (oczy!).
Gdy byłem dzieckiem, pod moim blokiem było boisko. Nie było tam napisów "absolutny zakaz gry w piłkę" czy "plac zabaw wyłącznie małego dziecka". Teren boiska nie był wykupywany przez dewelopera, by wcisnąć jeszcze jeden blok (który blokuje przepływ światła dla innych bloków - znowu oczy). Mnóstwo dzieci grało. Czyż to nie było normalniejsze?
Gry na konsole też często są słabsze od tego, co młodsze dzieci mogą zrobić na dobrym placu zabaw. A swoją drogą, place zabaw są nie tylko dla dzieci, ale też i dla dorosłych. Niejednokrotnie pilnując swoje dzieci, sam ćwiczyłem podciągnięcia, dipy, pompki czy różne typy przysiadów. Spokojnie można zrobić ponad sto powtórzeń jednego ćwiczenia podczas wyjścia, bez utraty kontaktu z dziećmi. Czy to dziwnie wygląda, gdy tak ćwiczę? Na pewno mniej dziwnie niż gdy jako rodzic patrzę się w smartfon. No i lepiej niż gdybym miał tatusiowy brzuszek.
Pandemia koronawirusa i praca z domu ułatwiła wychodzienie z dziećmi w świetle dziennym, jeśli można zrobić sobię przerwę w ciągu dnia. Wspólna gra w piłkę z dziećmi może być wtedy pięknym win-win (gdy dzieci są troszkę starsze). Gdy dojeżdżałem do biura i wracałem wieczorem, to nieraz ciężko było o dobre światło dzienne podczas wyjścia na dwór. A przy okazji: mówienie dzieciom "najpierw zrób lekcje, a potem wyjdź na dwór" może się nie sprawdzać, jeśli dzieci będą wychodziły za późno.
Jeśli chodzi o czytanie książek, to jest to także praca na małą odległość. Jedna rzecz mnie tu zastanawia - czy warto stosować okulary plusowe dla dzieci, które nie mają wady wzroku lub mają ją małą. Chodzi o to, czy przez np. dodanie dioptri (+1.0, +2.0 lub +3.0) nie wychodzi na to, jakby dziecko czytało z większej odległości? Być może jest to sposób na zmniejszenie ryzyka krótkowzroczności. Teoretycznie, może jest to też sposób na zmniejszenie szkodliwości pracy dziecka ze smartfonem? Podobnie może działać ściąganie okularów minusowych lub zakładanie słabszych okularów do czytania.
Zastanawia mnie też, czy montowane okna w blokach, domach i szkołach nie są za małe? Przecież wstawianie większych poprawia oświetlenie i kto wie, może zmniejsza ryzyko progresji wady wzroku? A przy tym może pozytywnie wpływać na nastrój.
Inne moje pytanie, to czy szkodliwe jest ciągłe zaciemnianie pokoju firanami, zwłaszcza grubszymi, co zmniejsza liczbę promieni słonecznych docierających do oczu?
Podobno w Chinach robili nawet eksperymenty ze szklanymi szkołami, by próbować zapobiegać krótkowzroczności u dzieci. Ciekawe, jakie będą efekty.
Jeśli jest tu jakiś okulista, który uzupełni moją niewielką wiedzę na ten temat, to chętnie posłucham. Ale niech to będzie coś więcej niż "nie ma Pan na to żadnego wpływu, nie wiadomo, od czego jest krótkowzroczność", "to tylko geny" czy "proszę przyjść za pół roku po mocniejsze okulary dla dziecka".
Subskrybuj:
Posty (Atom)