Wyobraźcie sobie, drodzy Państwo, że przychodzicie w odwiedziny.
Wszystko, jak można by się spodziewać. Kawa, herbata, ciasto, napoje alkoholowe (jesteśmy dorośli, wolno nam!), rozmowy o książkach, polityce, muzyce, służbie zdrowia, co tam u Was w planach wakacyjnych, jak dzieci w szkole, na czym w kinie byliście, kiedy idziemy na impro itp, itd.
I w pewnym momencie gospodyni podnosi się i z: "Ooo! Coś Wam muszę pokazać!" przynosi z drugiego pokoju lalkę. Szydełkową. Wysokości tak około 25cm. I wręcza ją Wam z zachwyconym okrzykiem: "Cudny, prawda?!"
Jak reagujecie?
a. Wyrywacie lalkę z rąk gospodyni, dławiąc się zachłannie i wrzeszczycie "Skąd masz?! Ja też chcę!!"?
b. Uważacie, że dorosłym ludziom nie wypada przesadnie okazywać emocji, więc tylko przełykacie nerwowo ślinę i dystyngowanym (ukrywając zazdrość) tonem pytacie, gdzież to można nabyć takiego Sherlocka?
c. Uważacie, że poważni ludzie nie powinni bawić się lalkami (a przynajmniej nie powinni się do tego przyznawać publicznie!), więc od niechcenia rzucacie: "Faktycznie ładny, spodobałby się mojej córce" (ha!)?
d. Nie rozumiecie, o co chodzi tym wszystkim ludziom wokoło, więc uciekacie z krzykiem?
Na szczęście jakieś 3/4 naszych znajomych zostało już szczęśliwie zszerlokowanych, więc mogę Was zapewnić, że wariant d zdarza się wyjątkowo rzadko.
Zatem jeśli ktoś uwielbia, lubi, z ciekawością zerka, albo po prostu słyszał o tych panach:
żródło: moeatthemovies.com |
oraz zapierających dech w piersiach detali, jak szalik (fantazyjnie zawiązany), kołnierz (odpowiednio postawiony) i poły płaszcza (właściwie łopoczące).
Ci, którzy wyłapują co smakowitsze szczegóły, zauważają także uroczą patkę na tyle płaszcza i fikuśne cekinowe guziczki (także na rękawach!).
I tak naprawdę nie ma znaczenia, że dorośli, poważni ludzie nie bawią się lalkami. Prędzej czy później obserwujemy (zwykle nieśmiałe z początku) sadzanie/stawianie/układanie szydełkowego Sherlocka, testowanie fryzury czy kołnierza... Chociaż wiecie Państwo, dorośli ludzie nie powin.. - "Te buty da się zdjąć? Poważnie?!" Taaaaak...
Zachwycająca postać jest dziełem zdolnych rąk Królowej Matki, która dała się przekonać pod koniec zeszłego roku, że wykonana przez nią lalka, po odpowiedniej charakteryzacji, zostanie idealnym Sherlockiem. I taki właśnie Sherlock znalazł się u nas w świąteczny poranek pod choinką, aby zostać wymarzonym prezentem dla Młodej (i, co się będziemy oszukiwać, trochę też dla mnie;)
Jak żywy, prawda?:)
Sherlockowa torba z poprzedniego posta
to element dziękczynny za ten oszałamiający efekt działania królowomatczynej wyobraźni. Dziękuję Ci raz jeszcze, moja droga:)
I być może nie trzeba dać się zszerlokować, żeby znów móc otwarcie przyznawać się do posiadania lalki (pff! fanowskiego gadżetu, bo przecież dorośli, poważni ludzie...!), ale dla dwóch lalek (marzy mi się Inspektor Lestrade:) to już chyba wypada?
Czego i Wam życzę:)
PS. Najbliższe plany blogowe zawierają dwie rozdawajki. Przy jednej trzeba będzie się troszkę postarać (WRESZCIE post "podaj dalej" z przepiękną biżuterią od Karoliny), przy drugiej wystarczy tu zaglądać i wyrazić chęć (WRESZCIE blogowe candy:) Zapraszam serdecznie.