Tak się składa, że ja i wszyscy moi rówieśnicy zaczynamy opuszczać rodzinne gniazda. Z obserwacji wynika, że mieszkania większości moich znajomych na początku są naprawdę minimalistycznie urządzone. Wszystkie oszczędności lokujemy w remont / wykończenie mieszkania, a wyposażenie uzupełniamy stopniowo... U większości z nich proces "dorabiania się" będzie trwał bardzo długo niezależnie od majętności, po prostu wynika to z ich natury... wszystko kiedyś może się przydać, a ich priorytet to być wyposażonym na każdą okazję należycie. Np. chcą mieć własną maszynkę do cięcia płytek, choć glazury nie zmienia się co roku...
Ja nie zamierzam wydawać fortuny na wykończenie mieszkania, ani tym bardziej się zadłużać w tym celu, bo to tylko cztery ściany,w których przyjdzie mi stworzyć "dom rodzinny" ogromnym nakładem składników niematerialnych... i cena za m2 nie będzie miała najmniejszego znaczenia.
Stronię od taniej tandety, ale nie będę się czuła gorzej w swym mieszkaniu stąpając po nieco tańszej podłodze... Są ludzie, którzy czują się skrępowani kupowaniem czegokolwiek co tańsze... Warto postawić na jak najlepszy stosunek ceny do jakości i sprawdzić przeznaczenie danego materiału, bo po co mi glazura na użytek przemysłowy? Nie udostępniam domu do zwiedzania tysiącom turystów w trekkingowym obuwiu ;-)
Wnętrze powinno być zadbane, ale nie koniecznie musi być wyłożone marmurem. Po co gonić za większymi zarobkami by wszystko lokować w wystrój ? Albo inna opcja: kredyt na luksusowe wykończenie i 5 lat bez wakacji...
Także w trakcie remontu pojawia się nieodzowne pytanie: po co mi to? Antywłamaniowe drzwi w bloku, kiedy włamania do mieszkań są rzadkością... ?
Rynek remontowo-budowlany kusi, opierając się na naszym wrażeniu, że te cztery ściany zagwarantują nam szczęście rodzinne... Oczywiście jeśli kogoś stać jest na luksus niewielkim wysiłkiem nie ma w tym nic złego, wręcz przeciwnie :) Chciałabym żeby ci, którym nie przyjdzie to lekko wyzbyli się uczucia przymusu... nie musi być nas stać na to, a mimo wszystko możemy czuć się spełnieni, wystarczy tylko wsłuchać się w swoje autentyczne pragnienia i pójść właściwą drogą...
Chodzi mi o to, by nie definiować naszego "domu" poprzez styl aranżacji wnętrza, użyte materiały, obfitość wyposażenia...
Mając niewiele uświadamiam sobie ile to dla mnie znaczy, jak to narzędzie jest pomocne, doceniam je, ale jednocześnie wyraźniej widzę cel i wartość samej pracy... Nie żyję po to, żeby coś nabyć i korzystać z tego, ale po to by coś tworzyć i przy okazji korzystam z przedmiotów, które mogą mi w tym pomóc... Posiadanie nie moze być celem samym w sobie. Minimalizm pomaga mi uświadomić sobie w niemalże każdym aspekcie życia, że by osiągnąć prawdziwą satysfakcję moje pragnienia powinny być nakierowane na rzeczy niematerialne, niewymierne finansowo...