sadniony niż proces superintendenta Jastrzębskiego.
Widzimy tedy, że są okoliczności (a jest to wypadek typowy i wcale nie odosobniony), w których katolickie małżeństwo kościelne może być — o zgrozo! — konkubinatem, przynajmniej wobec prawa; a ostatecznie, prawo jest... prawem. Oto, jakie stosunki wytwarza dzika gospodarka małżeńska konsystorzy katolickich, depcąca nietylko prawa państwowe, ale i wszelkie poczucia ludzkie. I nie wiem, doprawdy, czy przyczyniają się do powagi któregokolwiek Kościoła te wędrówki od wyznania do wyznania, przyczem religja i jej zmiana służą nieraz jedynie za narzędzie do oszukania, i ograbienia bezbronnej istoty. Tego rodzaju stosunki czynią pożycie małżeńskie czemś nad wyraz niepewnem; ów rzekomo nierozerwalny związek staje się w istocie nierzetelną spółką, w której jeden ze wspólników może, przy pomocy władzy duchownej, w każdej chwili oszwabić drugiego. Tylko ujednostajnienie cywilne prawa małżeńskiego mogłoby temu zapobiec.
Strona:PL Tadeusz Boy-Żeleński - Dziewice konsystorskie.djvu/61
Ta strona została uwierzytelniona.