Do władcy Rzymu (1863)
1.
Kiedy się ludów obłok za obłokiem
Zsuwał po biodrach gór — a tajemnica
Była ich wiedzą, i sercem, okiem,
Uragan władzą, z groźnym knutem swym,
Dzieje, jak szczenna na zlężeniu lwica:
Któż się czuł jeden? — Rzym.
2.
Moce zagarnął wszystkie i chytrości —
Ludy, jak dzika oblizał wilczyca;
Lecz za to pierwszy nie znał wyłączności!
Pierwszy, jak orzeł, po nad światem tym,
Na wszech-podniebiu dał Naród-szlachcica:
On tylko, tylko — Rzym!
3.
Immolujący, jak pontifex-dziejów,
Immolowany, jak dziejów ofiara,
Sam przywilejem stał się przywilejów,
Bo wszystko jego jest — gdy on nie swym: —
Na fundamentach wyryte miał: Wiara —
Pierw, nim był Rzymem — Rzym!
4.
Dla tego, burze te marne przewieją
I same tchnieniem zniesą się powtórnem,
A lampy gorzeć będą, jak gorzeją
U grobu, który światłość dawa im;
Bo, cóż Chrystusa byłoby Koturnem
Ziemskim? — jeźli nie — Rzym!
5.
A ciebie, któryś jest Pańskim-obłokiem,
Nim patryotyzm-chrześciański wzrośnie;
Wilczęta niźli pełnem spojrzą okiem,
Nim gołębięta skrzydłem wioną mdłym;
Serc miliony ugoszczą radośnie,
Jak zmartwychwstały — Rzym!