wtorek, 30 czerwca 2009

Upalny wieczór pantery śnieżnej




























































































Najpierw światło przesiewane przez liście brzóz jest tak złote i jaskrawe, że Bianka - szanująca się pantera śnieżna - zwisa elegancko z drewnianego pomostu (który specjalnie na jej cześć zrobił Pan Tymianka) i przygląda się z lekceważeniem otoczeniu. Kiedy upał staje się mnej uciążliwy, pantera decyduje się pobawić trochę gałązką, żeby sprawić przyjemność Ori, która od godziny sterczy w pobliżu z aparatem fotograficznym. Zabawę ośmiela się przerwać głupi młodszy braciszek Tymianek, a jemu pantera to już potrafi pokazać groźne oblicze! Tymianek zastyga na dłuższą chwilę z głupią miną, przeczekując zły humor siostry i wkrótce oba białe koty z wdziękiem ścigają się po pomoście.

piątek, 26 czerwca 2009

Kilka dowodów na istnienie uczuć trwałych i podnoszących na duchu
























































Życie jak pogoda czerwcowa przynosi radości i smutki, a życie Ori przynosi jej mnóstwo "deszczowych" myśli, bo gdy nawet jej własne kłopoty pozwalają na chwilę odpoczynku, to zwykle jakaś osoba miła sercu popada w poważne troski i Ori musi się martwić. Bezradność i smutki leczy zawsze "tymiankami", jak określiła zwierzyniec Ori owa miła osoba, bo "tymianki" są niezawodnym lekarstwem na smutki. A wyczyny duetu Daszeńka - Puszek, które drapią się, kopią, gryzą, a poźniej przepraszają i utulają na wspólnej poduszce powinny być pakowane w buteleczki i rozsyłane bez recepty wszystkim potrzebującym uśmiechu.

niedziela, 21 czerwca 2009

Zaczyna się lato!









































































































































Zaczyna się lato, najładniejsza pora na wsi. Ori przez okno widzi łąkę pełną bławatków, maków i jaskrów, a obok ostatnie w tej okolicy pole dojrzewającego żyta. Być może, w przyszłym roku na łące stanie dom kolejnego przybysza z miasta, ale póki co, można się cieszyć jej urodą.
















Dokładnie trzy lata temu w niedaleko położonym gospodarstwie przyszły na świat cztery kotki, które Ori pozwolono otoczyć opieką. Gdy Ori teraz z trudem podnosi Puszka (Pan Tymianak nazywa go Puchowym Potworem), ze wzruszeniem wspomina czas, kiedy Puch, Malwinka i ich rodzeństwo były maleńkie i lekkie jak dmuchawce... Kotki mieszkały w drewnianej, rozpadającej się i podpartej drągiem stodole wraz z czarno-białą mamą, starszym bratem i siostrą, z małym kundelkiem Bartusiem i czterema kurami, które także chętnie stołowały się w "kocim raju".

piątek, 19 czerwca 2009

Apollo i dziesięć Muz, czyli filia Domu Tymianka




























































































Nie, to nie jest pomyłka w tytule, po prostu Ori poszła nieco dalej niz mitologia grecka, która zadowalała się dziewięcioma Muzami. A było tak: Ori od dawna marzyła o tym, by hodować kury, gęsi i kaczki, ale zachowanie psów na widok kur sąsiada wybiło jej te pomysły z głowy. Ludzkość na szczęście wynalazła wspaniałą instytucję tesciów, więc Ori postanowiła ten wynalazek twórczo spożytkować, a że rodzice Pana Tymianka mieszkają na prawdziwej mazowieckiej wsi, nie protestowali przeciwko powiększeniu ich małego stadka kur o kilka nowych. Pan Tymianka został więc wysłany na odpowiedni targ, gdzie nabył dziesięć młodych kurek i dropiatego koguta, młokosa bez ogona i grzebienia. Uroczystość wzajemnego przedstawiania sobie kur przebiegła bez problemów, stary kogut rodziców przełknął bez sprzeciwów obecność młodego konkurenta i stadko Ori poczęło pędzić wcale przyjemny wiejski żywot. Ori była nieco rozczarowana urodą kur, które w wyobraźni widziała białe i lśniące, ale pocieszyła się myślą, że wkrótce ich chude, rozwichrzone kuperki przybiorą bardzej zaokrąglone kształty. Przyjemnie jest też wołać wieczorem: "Klio, Euterpe, Polihymnio, Terspsychoro do kurnika!", chociaż głupie stworzenia nie doceniają splendoru, jaki niosą ze sobą te imiona i kompletnie lekceważą Ori. Być może dlatego, że - jak zwrócił Ori uwagę Pan Tymianka - na kury nie woła się "kici kici". Najważniejsze jednak jest to, że są to najwłaśniejsze kury Ori i nigdy żadna z nich nie zakończy życia jako rosół.